Urzędnicy nyskiego magistratu nie muszą już ustawiać się w kolejce ani podpisywać listy, by każdego ranka odbierać klucze do biur. Ich pracę usprawnił automatyczny depozytor, za który gmina zapłaciła ponad 72 tysiące złotych.
Zdaniem władz miasta, wydatek na nowoczesną szafę do przechowywania kluczy nie jest przesadzony. Burmistrz Kordian Kolbiarz tłumaczy, że rozwiązanie pozwoliło spełnić urzędowi współczesne standardy, między innymi w zakresie ochrony danych osobowych.
- Takie mamy czasy. Jesteśmy w epoce cyfryzacji, więc tego typu rozwiązania w firmach prywatnych nie dziwią. Oczywiście, jeżeli chodzi o samorządy, wywołują one emocje, bo są to pieniądze, które zawsze można przeliczyć na setki metrów chodnika, jasne, że tak. Natomiast to jest też wymóg czasu. Urzędy muszą mieć archiwa, muszą mieć systemy otwierania pokoi, wydawania i przechowywania kluczy w sposób bezpieczny - wskazuje.
Jak dodaje Kordian Kolbiarz, urządzenie pozwala także na dokładną i rzetelną kontrolę czasu pracy urzędników.
Korzystające z niego osoby potwierdzają obecność przy użyciu karty zbliżeniowej lub specjalnego kodu. Dopiero wtedy otwiera się szafa, z której można pobrać tylko ten klucz, który został przypisany do danej osoby.