Czy nyska straż miejska przymyka oko na mieszkańców, którzy spalając w piecach niedozwolony opał, zatruwają powietrze w okolicy?
Takie sugestie mogą płynąć z internetowych wpisów części mieszkańców, którzy zarzucają strażnikom bierność w przypadku zgłoszeń dotyczących podejrzanie wyglądającego dymu wydobywającego się z kominów.
Strażnicy tłumaczą, że sam kolor dymu nie jest podstawą do wszczęcia kontroli, gdyż nie musi być oznaką spalania odpadów.
- Prawo w Polsce dopuszcza taką kontrolę tylko w przypadku, gdy strażnik kontrolujący posiada podejrzenie popełnienia wykroczenia. To musi być uzasadnione podejrzenie. Ustawodawca zabezpiecza przede wszystkim dom, rodzinę przed tym, żeby ktoś bez podejrzenia nie mógł wejść - wyjaśnia Grzegorz Smoleń, komendant nyskiej straży miejskiej.
Stanowisko to potwierdza także nyski sąd, który w wydanym niedawno wyroku uniewinnił osobę, która nie chciała wpuścić strażników wezwanych przez sąsiadów. Jak podano w uzasadnieniu, sam telefoniczny donos nie jest wystarczającym powodem do nieograniczonego dostępu do posesji. Dlatego, jak tłumaczą strażnicy, po otrzymaniu zgłoszenia, wstępnie weryfikują na miejscu czy wydobywający się z komina dym może świadczyć o spalaniu odpadów. Nierzadko zdarza się, że obawy mieszkańców nie potwierdzają się, wówczas strażnicy nie przeprowadzają kontroli.
Dodajmy, że za spalanie niedozwolonych substancji, w tym roku ukarano w Nysie 5 osób.