Nyska odlewnia nadal utrudnia życie mieszkańcom okolicy. Kominy zakładu nie zostały wyposażone w instalację filtrującą. Choć mowa była, że takowa będzie zamontowana do końca ubiegłego roku.
Według umowy, wykonawca z Łodzi miał zamontować filtry do marca ubiegłego roku. Termin zakończenia prac był jednak kilkukrotnie przesuwany.
Jak zauważają mieszkańcy ulicy Baligrodzkiej, z którą sąsiaduje odlewnia, jesienią było widać pierwsze prace przy budowie instalacji. Obecnie jednak, wokół zakładu nic takiego się nie dzieje.
Właściciele odlewni, za kilkumiesięczne opóźnienie obwiniają wykonawcę.
- Utrudniony jest kontakt z tą firmą. Między Bożym Narodzeniem a nowym rokiem otrzymaliśmy mailowo informację, że ze względu na upadłość jednego z dostawców, przesuwa termin o następne trzy miesiące - wyjaśnia Roman Grzesica, prezes spółki Max, do której należy zakład w Nysie.
Firma ta jest, jak wskazuje Roman Grzesica, monopolistą na polskim rynku. Od dłuższego czasu prowadzone są co prawda rozmowy z innym podmiotem, jednak dostarczana przez niego zagraniczna technologia jest o wiele droższa.
Nasza redakcja kilkukrotnie kontaktowała się z wykonawcą, jednak za każdym razem władze spółki były w tym czasie nieobecne.
Dodajmy, że instalacja filtrująca ma wychwytywać nawet 98% zanieczyszczeń, które obecnie trafiają do atmosfery. Więcej na temat pata wokół nyskiej odlewni powiemy w dzisiejszym magazynie Reporterskie tu i teraz.