Nyska straż miejska po raz kolejny wypowiada wojnę zatruwającym powietrze. W tym sezonie grzewczym strażnicy sami będą mogli pobierać próbki z pieców, jeśli będą podejrzewać, że spala się tam niedozwolone materiały.
Dotychczas próbki do badań pobierali pracownicy specjalistycznej firmy. To generowało większe koszty oraz konieczność oczekiwania na przyjazd uprawnionej osoby. Od tego roku procedura ma być prostsza.
- Przeszkoliliśmy czterech strażników w tym roku. Będą mogli pobierać próbki osobiście. Posiadamy pojemniki wydane przez to laboratorium. Strażnik pobiera próbkę, wsypuje do tego wiadereczka z przykrywką, zakłada plombę i wysyłamy do laboratorium - wyjaśnia Grzegorz Smoleń, komendant nyskiej straży miejskiej.
W ubiegłym sezonie na terenie gminy Nysa przeprowadzono ponad tysiąc kontroli. Około 10% z nich potwierdziło spalanie niedozwolonych substancji.
Zdaniem miejskich działaczy zanieczyszczenie powietrza to poważny problem Nysy.
- Mamy w Nysie kilka czujników, które ewidentnie wskazują przekroczenia pyłów zawieszonych. W ubiegłym roku Nysa niestety bardzo często miała te wskazania wyższe niż na przykład Kraków - tłumaczy Iwona Skulska z Nyskiego Alarmu Smogowego.
Kary nakładane przez straż miejską mogą wynieść do 500 złotych. Po skierowaniu sprawy do sądu, truciciele mogą spodziewać się nawet dziesięciokrotnie wyższej grzywny.