- To wiadomość z ostatniej chwili, nawet nie wiedzą jeszcze o tym radni. Wystarczy nam pieniędzy, aby rozpocząć w tym roku budowę żłobka i przedszkola – cieszy się wójt gminy Kamiennik Kazimierz Cebrat.
Inwestycja jest szacowana na ok. 4 mln zł, czyli tyle, ile łącznie wynoszą wydatki inwestycyjne gminy Kamiennik w 2018 roku.
- Żłobka w gminie nie mamy, natomiast przedszkole mieści się w 100-letnim budynku, w dodatku z niebezpiecznym przejściem. Nie ma co się zastanawiać, właśnie podjąłem decyzję o budowie. Powstanie jeden, nowy obiekt, w którym będzie się mieściło i przedszkole, i żłobek - mówi Cebrat.
Wójt przyznaje, że to duży wydatek dla gminy, której budżet wynosi ok. 17 mln zł po stronie wydatków i ok. 16 mln po stronie dochodów. Argumentuje jednak, że zadłużenie gminy wynosi zaledwie 7% (na 60% dopuszczalnych), a dodatkowo mają się pojawić dodatkowe pieniądze tytułem podatku od elektrowni wiatrowych.
- Niemiecka firma sprzedała wiatraki Tauronowi, który złożył nam deklarację zapłaty podatku już w myśl nowych przepisów, bowiem zmieniła się ustawa opodatkowująca farmy wiatrowe. To już nie będzie kwota 1 mln 207 tys. zł, czyli taka jak dotychczas, ale znacznie większa. To nas bardzo satysfakcjonuje – mówi Cebrat. Wójt dodaje jednak, że zmiana „ustawy wiatrakowej” zahamowała rozwój energii odnawialnej, zatem farmy stanęły z rozbudową.
Z Kazimierzem Cebratem rozmawiamy również o trudnej sytuacji demograficznej w gminie Kamiennik, gdzie w ubiegłym roku urodziło się 31 dzieci, podczas, gdy zmarło 49 osób. Wyjeżdżają całe rodziny, a młodzi szukają pracy w sąsiednim województwie, czyli dolnośląskim.
- Ubolewam także z powodu coraz trudniejszej współpracy z Radą Gminy. Jestem wójtem już czwartą kadencję, nie należałem i nie należę do żadnej partii i nigdy polityka nie była obecna w naszej działalności samorządowej. Teraz szóstka radnych dla zasady mówi „nie”. W ubiegłym roku zwołali 50 posiedzeń komisji rewizyjnej, czyli spotykali się co tydzień. To ewidentne „wyłudzanie” pieniędzy do swojej kieszeni. Angażowali przy tym pracowników urzędu, wzywając ich na posiedzenia, aż w końcu zabroniłem urzędnikom tych wizyt. Takiej sytuacji w naszej gminie jeszcze nigdy nie było. W tym roku osiągnę wiek emerytalny, niemal już dojrzałem do decyzji, aby po raz kolejny nie kandydować i odpocząć – mówi wójt.