Ponad 700 numerów PESEL nadano ukraińskim uchodźcom w kluczborskim magistracie. Uciekinierzy przed wojną mają do dyspozycji trzy stanowiska i cała procedura przebiega bardzo sprawnie.
To efekt zaangażowania się ukraińskich uczniów szkół ponadpodstawowych z Kluczborka. W miarę możliwości pomaga 12 nastolatków, przychodząc na czterogodzinne zmiany.
- Pomagamy z tłumaczeniem różnych dokumentów i wypełniamy wnioski, jeśli jest taka potrzeba. Co do problemów, niektórzy ludzie nie mają paszportów, bo pokazują tylko dowód ukraiński. Często są pytania o pomoc finansową. Inny jest problem, kiedy ludzie nie rozumieją, po co jest im potrzebny numer PESEL. Nie jest trudno wytłumaczyć tego - to słowa 15-letniej Eweliny i 17-letniego Iwana.
Wojciech Smolnik, naczelnik Wydziału Spraw Obywatelskich i Obronnych, ocenia, że uchodźca spędza w urzędzie nie więcej niż godzinę.
- Każdy uchodźca po przyjściu trafia najpierw do pokoju, gdzie wypełnia się jego wniosek i kseruje stosowne dokumenty. Z gotowymi papierami przechodzi na stanowisko ze sprzętem do pobierania odcisków linii papilarnych, skanuje się też zdjęcia i sprawa jest załatwiona.
Dla Dariusza Morawca, zastępcy burmistrza Kluczborka, nie jest zaskoczeniem zaangażowanie się ukraińskiej młodzieży. - Oni mają taką postawę od pierwszych dni wojny - zaznacza.
- Oni zorganizowali się sami, zresztą postanowili zabierać młodsze dzieci na spacery i place zabaw oraz pokazać im miasto. Dla uchodźców to jest bardzo dobra forma pomocy, bo czują się znacznie lepiej i bezpieczniej, kiedy mogą porozmawiać z kimś w swoim języku. Wówczas wiedzą, że nie otaczają ich jedynie obcy ludzie.
Więcej o tym temacie powiemy w dzisiejszym (29.03) magazynie Reporterskie tu i teraz.