Ukraińskie władze zwlekają z wydaniem zgody na przeprowadzenie ekshumacji, badań i godnego pochówku polskich ofiar zbrodni w Puźnikach. Z tej kresowej wioski pochodzą przesiedleni po wojnie mieszkańcy gminy Prudnik. Zbrodni w Puźnikach na Podolu dokonała Ukraińska Powstańcza Armia w nocy z 12 na 13 lutego 1945 roku. O tej nieistniejącej już miejscowości zrobiło się głośno, gdy w ubiegłym roku odnaleziono tam zbiorowy dół zamordowanych Polaków. Prace poszukiwawcze prowadzili specjaliści z Polski i Ukrainy.
- Z przekazów świadków wiemy, że złożono tam blisko 80 ofiar, głównie kobiet i dzieci - mówi pochodzący z Prudnika Maciej Dancewicz, wiceprezes Fundacji Wolność i Demokracja, która zabiega o ekshumację w Puźnikach.
– Wszystkie dokumenty razem z załącznikami, opisem sytuacji, planami, fotografiami zostało to złożone do Kijowa. Dokumentacja trafiła tam w październiku. Od tego momentu czekamy na wydanie zgody przez taki podmiot, który podlega pod ukraińskie ministerstwo kultury. Chcielibyśmy te szczątki pochować. Zgodnie z ukraińskim prawem musimy wskazać miejsce. Jest to były cmentarz we wsi Puźniki.
Puźniki to od dziewięciu lat jedyne miejsce na Ukrainie, gdzie odnaleziono szczątki Polaków zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów. Mimo polskich starań, tamtejsze władze nie wydają zgody na poszukiwania w innych lokalizacjach, gdzie, jak się szacuje, spoczywa co najmniej 100 tysięcy naszych rodaków, ofiar rzezi wołyńskiej. Takich problemów raczej nie mają Niemcy prowadzący na Ukrainie ekshumacje żołnierzy Wehrmachtu i formacji SS.