Wiele wskazuje, że rozbiórka zabytkowego obiektu po włókienniczych zakładach w Prudniku jest bezprawna. Przed kilku laty fabryczne hale po byłych zakładach „Frotex” syndyk sprzedał różnym firmom. Z czasem, niektóre z nich zdewastowano. Niedawno doszło tam do pożaru. Cały kompleks poprzemysłowy z przełomu XIX i XX wieku objęty jest ochroną konserwatorską.
- Pod szyldem prac zabezpieczających budynek niweluje się praktycznie z ziemią - mówi starosta prudnicki Radosław Roszkowski, który o rozbiórce tego obiektu powiadomił instytucje zobowiązane do zajmowania się takimi sprawami. – Pozostały tylko ściany. W mojej ocenie są to działania, których celem jest ominięcie prawa. Są one prowadzone dość bezczelnie i bezpardonowo z wykorzystaniem niemrawości niektórych urzędów. Mam na myśli inspektorat nadzoru budowlanego, który działa w tej sprawie opieszale i nieskutecznie.
Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Prudniku jest od czerwca na urlopie, a po jego zakończeniu odchodzi na emeryturę. Jak nas poinformowano teren prac rozbiórkowych instytucja ta skontroluje w przyszłym tygodniu.
- Wczoraj przeprowadziliśmy interwencyjne oględziny obiektu – mówi Elżbieta Molak, Opolski Wojewódzki Konserwator Zabytków. – Ściany obwodowe w większości się zachowały. Dach jest rozebrany. Również wnętrza są zdegradowane i w ruinie. Zgodnie z przepisami prawa budowlanego taka rozbiórka powinna być prowadzona w trybie pozwolenia na budowę. Z tego, co ustaliłam, takie pozwolenie nigdy nie zostało wydane, a więc te prace na pewno były robotami samowolnymi. Sprawę również zgłoszę prokuraturze.
Popadające w ruinę obiekty po byłym „Froteksie” mają kilku właścicieli. Większość tych firm zarejestrowana jest w Warszawie. Problemy z dotarciem do nich mają m.in. służby konserwatorskie.