1,5 kilometra pod Prudnikiem ktoś przy rzece przywiązał do drzewa skrajnie zagłodzonego i wycieńczonego młodego psa. Zwierzę pozostawione na odludziu zauważył przypadkowy spacerowicz. Mimo, że na czas obostrzeń związanych z sytuacją epidemiologiczną Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Opolu wstrzymało działania, to wolontariusze tej interwencji nadali kod czerwony i ruszyli na ratunek. W poszukiwania oprawcy Coviego, bo takie imię od społeczników dostał pies, włączyła się także prudnicka policja.
- Pies ma około roku. Był cały poraniony i oblepiony brudną sierścią - mówi Aleksandra Czechowska, rzecznik prasowy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Opolu. - Covi był w stanie drastycznego wychudzenia, miał bardzo złe parametry życiowe i zaniedbaną skórę. Dzięki naszym wolontariuszom trafił do kliniki weterynaryjnej, tam dochodzi do siebie. Są stosowane różne zabiegi, kroplówki, dostaje karmę mocno skoncentrowaną. Mamy nadzieję, że Covi przeżyje i uda mu się wrócić do zdrowia, wówczas będziemy mu szukać nowego domu.
W poszukiwania właściciela psa włączają się także internauci. - W takim stanie, w jakim to zwierzę zostało znalezione, gdyby zostało u właściciela, na pewno by nie przeżyło - dodaje Aleksandra Czechowska. Wolontariusze TOZ w Opolu zapowiadają sądową walkę o ukaranie właściciela psa.
Pod opieką TOZ pozostaje jeszcze wiele innych zwierząt, dlatego wolontariusze proszą o wsparcie ich działalności. Dane do zrzutek utworzonych dla konkretnych podopiecznych i aktualnej sytuacji zwierząt można znaleźć na facebookowym profilu TOZ w Opolu.