- Strach jest złym doradcą, a zagrożenie, jeśli chodzi o odrę, praktycznie cały czas istnieje - powiedział w porannej rozmowie W Cztery Oczy RO Adam Piotrowski - dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Prudniku, pytany o zagrożenie odrą w Polsce po odnotowaniu zwiększonej liczby zachorowań u naszych południowych sąsiadów. W Polsce mamy stosunkowo wysoki odsetek osób zaszczepionych, ale profilaktycznie wyjazd do Czech na razie lepiej odłożyć.
- Trzeba wszystko robić, żeby to zagrożenie zminimalizować, a w domyśle to są szczepienia, bo to jest główna broń - argumentował Adam Piotrowski.
- Zarówno w Polsce, jak i na terenie naszego województwa, czy powiatu zachorowań na odrę nie jest zbyt dużo, a w Polsce w ostatnich latach od stu trzydziestu kilku do kilkudziesięciu przypadków rocznie - wyliczał gość RO.
Zdaniem epidemiologa odra pojawiła się w Czechach z powodu braku stosowania w wystarczającej skali szczepień przeciwko tej chorobie.
- Odra jest chorobą zakaźną wieku dziecięcego - przypomniał Adam Piotrowski, a chorują przede wszystkim osoby niezaszczepione.
- Dosyć silne stały się ruchy antyszczepionkowe, które kwestionują potrzebę szczepień i ludzie się trochę przestraszyli tych szczepień, mniej się szczepi i to jest główny powód - ocenił dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Prudniku.
Wirus odry rozprzestrzenia się drogą kropelkową, a jedynym źródłem zakażenia jest osoba chora - przypomniał na antenie RO epidemiolog. Zdarza się, że choroba jest mylona z grypą.
Według statystyki zagrożenie dla życia występuje u jednej na 1000 osób zarażonych, a w co trzecim przypadku występuje ryzyko powikłań.
Zdaniem gościa RO warto dowiedzieć się, czy nie było się zaszczepionym na odrę i czy być może nie przechodziło się tej choroby. W Polsce regularne szczepienia wśród dzieci są stosowane od 1975 roku, wcześniej zdarzały się zachorowania, ale po przebyciu odry uzyskuje się odporność na tę chorobę.
- Szczepienia są skuteczną formą prewencji, a jeśli nie musimy w tym czasie jechać do Czech lepiej ten wyjazd odłożyć - ocenił w porannym komentarzu Poglądy i Osądy dr Jarosław Mijas konsultant wojewódzki w zakresie pediatrii.
- Nie należy popadać w panikę, na szczęście jeszcze odsetek zaszczepionych pacjentów w naszej populacji jest dosyć duży - powiedział dr Mijas - i mam nadzieję, że nie będzie się zmniejszał, a ruch antyszczepionkowy nie osiągnie tego celu jaki zamierza.
W ocenie dr Mijasa to, że mamy wysoki odsetek zaszczepionych jest taką tarczą ochronną, która pomaga nam zachować zdrowie i liczbę zachorowań mamy stosunkowo niedużą.
W ocenie Jarosława Mijasa przy malejącej liczbie pediatrów i utrzymywaniu się tendencji do rezygnacji ze szczepień w perspektywie lat grozi nam zwiększona liczba zachorowań na choroby mogące powodować poważne powikłania.