Coraz więcej spekulacji pojawia się wokół przyszłości prudnickiej porodówki. Problemem tego oddziału jest mała liczba urodzeń noworodków w stosunku do poprzednich lat. Natomiast szpital musi ponosić koszty utrzymywania w stałym pogotowiu zespołu lekarzy i położnych. Placówką tą zarządza Prudnickie Centrum Medyczne. Jest to spółka należąca do powiatu.
- Nie ma decyzji o likwidacji porodówki – dementuje takie doniesienia starosta prudnicki Radosław Roszkowski. - Oddział położniczy przynosi szpitalowi niemałą stratę. Zarząd spółki wiele czyni, żeby ją zniwelować. Są to działania skupiające się na zwiększeniu liczby porodów. To m.in. uruchomienie poradni dla kobiet oraz mobilnych szkół rodzenia. Panie po urodzeniu dziecka wraz z potomkiem będą przewożone do domu transportem PCM.
W ubiegłym roku w prudnickim szpitalu na świat przyszło blisko 330 dzieci. - Próg opłacalności takiego oddziału szacujemy na ok. 500 porodów – wylicza prudnicki starosta. – Tych porodów jest dzisiaj o około 150 za mało. Jest to m.in. wynikiem działań jednego z poprzednich zarządów spółki. Również odpowiada za to, że z Prudnika odeszli znani, miejscowi ginekolodzy, a w ślad za nimi ubyło około 150 pacjentek. Tyle właśnie brakuje, aby szpital osiągnął ten minimalny próg opłacalności.
W ulicznej sondzie, którą przeprowadziliśmy w Prudniku panie zdecydowanie wypowiadały się przeciw możliwości likwidacji tutejszej porodówki. Twierdziły, że oszczędzanie na takim oddziale jest nieporozumieniem. Chwalono też świadczone tam usługi medyczne. Podkreślano, że najbliższe szpitale są dosyć daleko i nie każdy ma możliwość szybkiego dotarcia do Nysy, Krapkowic czy Głubczyc.
Do porodów w prudnickim szpitalu zachęcić ma program poprawy jakości opieki nad matką i dzieckiem. Na ten cel pozyskano ponad 830 tysięcy złotych z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Opolskiego. Kierownictwo szpitala liczy też na efekty rządowego programu "Rodzina 500 plus".