Stowarzyszenie Prudniczanie zarzuciło burmistrzowi miasta Franciszkowi Fejdychowi z PO, że „spółki gminy są schronieniem dla politycznych przyjaciół rządzących”. Burmistrz wykupił miejsce na pierwszej stronie w lokalnej gazecie, wzywając autorów tych słów do wymienienia takich osób z nazwiska i funkcji. Tłumaczy, że jego obowiązkiem jest dbanie o wizerunek gminnych spółek. Na portalu społecznościowym stowarzyszenie odpowiedziało burmistrzowi.
- Burmistrz jest pierwszym kadrowym miasta i nie jest to określenie na wyrost - mówi prezes stowarzyszenia Prudniczanie Jarosław Szóstka. – To on ma wpływ na wyniki konkursów. Od wielu lat rządzi tutaj koalicja złożona z Platformy Obywatelskiej oraz komitetów wyborczych Niezależni Razem i Nasza Ziemia. Osoby z tych ugrupowań lub z nimi sympatyzujące zajmują najważniejsze stanowiska w urzędzie miejskim oraz w spółkach gminy. Dlatego stwierdzenie „polityczni przyjaciele” jest jak najbardziej adekwatne do sytuacji, którą mamy w gminie Prudnik - przekonuje.
- Łatwość w oskarżaniu ze strony stowarzyszenia Prudniczanie jest porażająca – komentuje burmistrz Franciszek Fejdych, który zaprzecza, jakoby zarzucana mu sytuacja miała miejsce. – Jeżeli chodzi o spółki gminy, to raz się zdarzyło, kilka lat temu, że jeden z dyrektorów zatrudnił członka rodziny na stanowisku zwykłego robotnika. Nagłośniono to, że jest układ rodzinny w spółce. Żeby nie było tego typu sytuacji, wydałem zarządzenie dla wszystkich spółek. Jakiekolwiek zatrudnianie członka rodziny wymaga zgody rady nadzorczej.
Franciszek Fejdych jest burmistrzem Prudnika trzecią kadencję. W tym czasie zmienili się szefowie trzech podległych gminie spółek. Żadnego nie zwolniono. Ich następcami zostali pracownicy tych firm.