Brak lekarzy staje się palącym problemem w małych gminach i powiatach. Borykają się z nim funkcjonujące tam przychodnie i szpitale. Pacjenci szczególnie narzekają na ograniczony dostęp do specjalistów, którzy niechętnie podejmują pracę w peryferyjnych ośrodkach. Z pozyskaniem takich lekarzy kłopoty ma szpital w Prudniku.
- Mamy problemy kadrowe na oddziałach neonatologicznym i dziecięcym - mówi Ryszard Brzozowski, prokurent spółki zarządzającej prudnicką lecznicą powiatową. – Nie ma na Opolszczyźnie lekarzy, którzy chcieliby przyjść do nas pracować. Szukaliśmy tutaj, szukamy i na Dolnym Śląsku. Dla młodych lekarzy zachętą byłoby posiadanie mieszkania. Rozmawialiśmy na temat z burmistrzem Prudnika. Nienajgorsze zarobki oferują wszędzie i są one na miarę możliwości finansowych szpitali, ale przestało to być istotnym bodźcem.
Deficyt lekarzy w małych miastach jest problemem systemowym. Brakuje tam młodych adeptów tego zawodu.
- W niewielkim stopniu odbudowywana jest kadra medyczna – uważa Adam Szlęzak, prezes firmy Optima, która w Prudniku prowadzi przychodnię. – Śmiało można powiedzieć, że brakuje dwóch pokoleń lekarzy. To jest zaniedbanie systemowe, które nas dopadnie, bo stan kadrowy jest bardzo napięty. I mimo, że staramy się szkolić lekarzy, sami sobie z tym rady nie damy. Funkcjonujący system kontraktowania usług medycznych nie sprzyja temu, żeby kształcić lekarzy.
Według raportu Komisji Europejskiej i Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, Polska zaliczana jest do krajów Unii Europejskiej o najniższych wydatkach na ochronę zdrowia. Jest też u nas najmniej lekarzy przypadających na tysiąc mieszkańców.