W miniony weekend młodzi kolarze z klubu Ziemia Brzeska brali udział w międzynarodowych zawodach w Dobczycach w Małopolsce. Nad ranem prywatne auto trenera wraz z drogim sprzętem doszczętnie spłonęło. Straty oszacowano na blisko 70 tysięcy złotych. Dla kolarskiego klubu, który od lat zmaga się z problemami finansowymi, to katastrofa. Bez auta i zakupu chociażby nowych karbonowych kół miejscowi zawodnicy nie będą mogli dokończyć sezonu szosowego. Przyszłość całej dyscypliny w Brzegu jest zagrożona.
Franciszek Moszumański, wieloletni trener Ziemi Brzeskiej mówi Radiu Opole, że próbował sam gasić pożar, ale nie było szans na uratowanie auta, ani znajdującego się wewnątrz sprzętu.
- Nie wiemy, co dalej będzie. Nasz klub wychował znanych na całym świecie zawodników, a tutaj taka katastrofa – dodaje ze łzami w oczach. – Straty wyceniamy na 60-70 tysięcy złotych. Nasz klub jest bardzo biedny pomimo, że mamy mistrzów świata, Europy, a także wielu medalistów na imprezach krajowych. Nie wiem, co powiedzieć teraz moim chłopakom. Czy zrezygnować, czy próbować coś zrobić? Bo przecież nie można trenować i brać udziału w zawodach bez auta i sprzętu.
Michał Jakimiuk startował w zawodach w Małopolsce. Jest załamany tym, że jeden pożar zabrał niemal wszystko.
- Jesteśmy wszyscy zszokowani, bo nie dość, że straciliśmy sprzęt, to jeszcze spłonęło prywatne auto trenera przystosowane do zawodów i ćwiczeń. Był to nasz główny środek transportu. Przekonaliśmy się, że bez auta nie jesteśmy w stanie chociażby uzupełniać płynów w trakcie wyścigu. Mieliśmy jechać na mistrzostwa Polski oddalone o kilkaset kilometrów. Teraz chyba nie damy rady – mówi młody zawodnik.
Brzeski klub kolarski prosi teraz wszystkich ludzi dobrej woli o pomoc, głównie finansową. Niewykluczone, że pomocną dłoń wyciągnął również samorządy. Na razie dalsze funkcjonowanie klubu stoi pod znakiem zapytania.
Posłuchaj reportażu: