80 tysięcy złotych wydało w tym roku Nadleśnictwo Olesno na usuwanie śmieci ze swoich lasów.
Chodzi nie tylko o likwidację dzikich wysypisk, bo wiele pracy wymaga także uprzątanie punktów postojowych, mimo że jest tam wiele koszy na śmieci. Dzisiaj niewiele jest odpadów toksycznych, a lwią część stanowią opakowania z artykułów spożywczych.
- Te pieniądze można by lepiej wydać, ale niektórym wciąż trudno jest wyobrazić sobie czas rozkładu wyrzucanych śmieci - mówi Dariusz Kowalczyk, inspektor nadzoru w oleskim nadleśnictwie. - Przede wszystkim to nie są czasy torebek papierowych, gdzie rozkład można by oszacować na kilka lat. Wielokrotnie chodzi o tworzywa sztuczne pod różną postacią - od butelek począwszy, a kończąc na fruwających wszędzie reklamówkach. No cóż, w takim przypadku mówimy o okresie kilkuset lat, jeśli nie więcej, także trzeba mieć świadomość.
Zdaniem Kowalczyka, skala problemu jest nieco mniejsza niż kiedyś, ale wciąż potrzeba edukacji. Podkreśla on przy tym dużą świadomość młodzieży i wyczulenie nastolatków na niewłaściwe zachowanie w lesie.