- Te podwyżki wprowadzono nie tylko w województwie opolskim – powiedział Przemysław Zych, wiceprezydent Opola. - To jest tendencja ogólnopolska. Te podwyżki komentowane są negatywnie przez społeczeństwo, bo to na mieszkańców spada przede wszystkim ciężar bilansowania tego sytemu. Obecna sytuacja w Opolu jest dla nas kryzysowa, a równocześnie zaskakująca. Nowe stawki obowiązują od pierwszego stycznia tego roku. Nie były one przedstawiane na zasadzie strzału z palca. Były poparte prawie dwumiesięczną kalkulacją, analizą, żeby tak określić poziom tych stawek za odbiór odpadów segregowanych i zmieszanych, aby ten system był samofinansujący się. Nie ma takich możliwości, aby z innych źródeł do tego systemu dopłacać. Stąd były prowadzone rozmowy z firmą Remondis. Zakładam, że Remondis kontaktował się z cementownią Górażdże, aby określić stawki oraz prognozy zagospodarowania i przetwarzania odpadów, które będą trafiać na ich instalacje, a później do cementowni. Potrzebne nam to było do wyliczenia stawek dla mieszkańców i przedsiębiorców w Opolu. Taka prognoza była nam przedstawiona i została ujęta w naszych analizach. To była kwota na poziomie 360 złotych za tonę odpadów, aby je zagospodarować i przetworzyć. Stawka ta obejmuje też koszty związane z odbiorem śmieci. Przetarg na ich transport odbył się już wcześniej i on również ma odzwierciedlenie w stawce opłat dla mieszkańców, która obowiązuje w roku 2020. Wraz z wejściem niebieskiego pojemnika założyliśmy, że będziemy zmuszeni dokonać zmiany, jeżeli chodzi o tę odpłatność. 28 listopada Rada Miejska Opola przegłosowała uchwałę w tej sprawie, a nowe stawki obowiązują od pierwszego stycznia. Jeszcze w międzyczasie mieliśmy spotkanie w Regionalnej Izbie Obrachunkowej, gdzie omawiana była nasza uchwała i jest ona akceptowana w takiej formie. Natomiast dużym zaskoczeniem było to, co się wydarzyło później. Przez dwa miesiące otrzymujemy informację, że 360 złotych to będzie ta kwota, którą powinniśmy brać pod uwagę w swoich kalkulacjach. Mijają cztery dni i nagle otrzymujemy informację, że jest to przedział między 450, a 550 złotych. Skutkowałoby to tym, że mieszkaniec Opola będzie musiał zapłacić za frakcję segregowaną prawie 30 złotych miesięcznie.
Pod koniec listopada Rada Miejska Opola podniosła opłatę za segregowane śmieci z 13 na 19 złotych miesięcznie.
- Na sesji otrzymaliśmy związaną z tym kalkulację – powiedział Przemysław Pospieszyński, radny Opola z Platformy Obywatelskiej. - Niby podwyżka na 19 złotych konsumowała ten wzrost cen. Teraz słyszymy o tych problemach z Remondisem. Sytuacja jest niezrozumiała. Wówczas na sesji nikt nam nie mówił, że umowa nie jest jeszcze podpisana. Podpisywanie umowy dwa dni przed nowym rokiem to w moim odczuciu jest nieporozumieniem, że miasto tak późno to robiło. Słyszałem wypowiedź wójta Komprachcic. Tam umowa została podpisana znacznie wcześniej i takich podwyżek tam nie będzie. W przypadku Opola gdzieś, coś nie zagrało w tych kontaktach z Remondisem. Mam nadzieję, że po wtorkowym spotkaniu z przedstawicielami tej firmy i cementowni Górażdze dojdzie do porozumienia. Może unikniemy podwyżki, albo nie będzie ona zbyt znacząca. Na najbliższej sesji będziemy prosić prezydenta Opola o informację, jak cały ten proces przebiegał, gdzie jest ten element, który nie zagrał. Mieszkańcy już się boją, że Opole zmieni się w Neapol, gdzie śmieci zalegają na ulicach. Miejmy nadzieję, że nie czeka nas taki kataklizm.
- Jest to problem w skali całego regionu i kraju – komentował Manfred Grabelus, dyrektor Departamentu Ochrony Środowiska UMWO z Mniejszości Niemieckiej. - Te ceny podobnie wyglądają w innych częściach województwa, a są dużo wyższe poza Opolszczyzną. To wynika z tego, że jako kraj nie mamy od dłuższego czasu dobrej polityki gospodarowania odpadami. My rzucamy się od ściany do ściany, wymyślamy coś, co się nie sprawdza. Ja mam przytyk do wszystkich kolejnych rządów. Dzisiaj mówimy o firmie Górażdże, która przyjmuje część odpadów selektywnie zebranych, przerobionych na paliwo alternatywne. Cztery lata temu, gdy robiliśmy Plan Gospodarki Odpadami dla Województwa Opolskiego, dostaliśmy zakaz od ministerstwa do tworzenia nowych instalacji do przetwarzania termicznego, a więc spalania tych frakcji odpadów, których nie wolno składować na składowisku. W skali kraju brakuje mocy przerobowych do przetworzenia około dwóch milionów ton odpadów paliwa alternatywnego. Dzisiaj tym firmom, które mają taką możliwość, proponuje się coraz większe ceny, żeby tylko przyjęły odpady. Jeszcze dwa lata temu Górażdże, czy inne firmy płaciły za to, że ktoś im przywiózł paliwo alternatywne. Teraz są błagane o przyjęcie odpadów do spalenia. My mamy za małe możliwości ich termicznego przekształcania. W samej Bawarii jest takich spalarni 50. To, że nie mamy kaucjowania butelek plastikowych, szklanych, to się też przyczynia do tego, że mamy te problemy.
Zaproszenia do naszego programu nie przyjęli przedstawiciele firmy Remondis.
Samorządową Lożę Radiową prowadził Jan Poniatyszyn. Zaproszenie do programu przyjęli:
- Przemysław Zych, wiceprezydent Opola
- Manfred Grabelus, dyrektor Departamentu Ochrony Środowiska UMWO, Mniejszość Niemieckiej
- Przemysław Pospieszyński, radny Opola z Platformy Obywatelskiej