Samorządowa Loża Radiowa w Łosiowie (07.12.19) - zobacz i posłuchaj [FILM, ZDJĘCIA]
- Zagrożenie w naszym kraju jest realne i do tej pory występowało w jego wschodniej części, a teraz dowiedzieliśmy się o jego ogniskach zapalnych m.in. w województwie wielkopolskim i lubuskim – mówi Teresa Barańska, zastępca dyrektora ODR w Łosiowie, a zarazem radna Prudnika z Prawa i Sprawiedliwości. – Na Opolszczyźnie podejmujemy szereg działań, aby rolnik był jak najbardziej uświadomiony, wiedział jak skutecznie się zabezpieczać, jeżeli chodzi o wirus ASF. W tym zakresie prowadzimy porady indywidualne, których udzielamy blisko dwa tysiące. Rozprowadzamy broszury, informacje, ulotki. Organizujemy szkolenia. Oprócz tego, co miesiąc jesteśmy obligatoryjnie zobowiązani zdawać relacje, raport do Centrum Doradztwa Rolniczego w Brwinowie. Najważniejsze jest, aby rolnik przestrzegał bioasekuracji, czyli tego, co może chronić jego gospodarstwo przed wtargnięciem wirusa ASF. To jest stosowne ogrodzenie, maty dezynfekcyjne, bezwzględny zakaz wejścia osobom nieupoważnionym do budynków inwentarskich oraz zwracanie uwagi, co kto przywozi na gospodarstwo rolne. Zachować należy czystość i bezwzględnie współpracować ze służbami weterynaryjnymi. Rolnicy mogli pozyskać środki unijne PROW. Agencja Modernizacji Restrukturyzacji Rolnictwa dawała im możliwość skorzystania z działań zabezpieczających. Dofinansowanie gospodarstw wynosiło do 75 procent wydatków. Rolnicy są informowani o tym wsparciu i działaniach. Pozostaje kwestia, żeby poważnie podeszli do sprawy i przestrzegali tych kilku podstawowych zasad bioasekuracji, która jest obecnie jedynym ratunkiem przed tym, aby wirus nie wtargnął na gospodarstwo rolnika.
Przypadki ASF potwierdzono w sąsiednich województwach oraz 80 kilometrów od naszej granicy w Czechach. Czy zatem jesteśmy skazani na to, że ta groźna choroba zwierzęca wystąpi także na Opolszczyźnie?
- Teoretycznie jesteśmy na ASF skazani, a praktycznie może to być przysłowiowy cud, jeśli tego unikniemy – powiedział Wacław Bortnik, Wojewódzki Lekarz Weterynarii w Opolu. – Życie dyktuje niejednokrotnie taki scenariusz, który w zakresie zwierząt dzikich, a więc dzików, jest nieprzewidywalny. Często mówimy, że to może być udział osób treściach. Jest to domeną służb specjalnych, które powinny podchodzić do każdego takiego zagadnienia wraz z inspekcją weterynaryjną, jakby to było postępowanie kryminalne prowadzone przez policję i prokuraturę. Trzeba przeprowadzić depopulację dzików. Nie ma innego sposobu likwidacji roznosiciela tej jednostki chorobowej. Na drugim miejscu jest bioasekuracja. Dotyczy to właśnie rolników, hodowców, producentów świń. Trzecia sprawa to jest edukacja, czyli to, co wykonuje m.in. ODR, Izba Rolnicza i koła łowieckie, Lasy Państwowe, samorządy terytorialne, a więc wszyscy, którym na sercu leży dobro regionu, społeczeństwa i jednocześnie bezpieczeństwo żywności
Opolszczyzna jest znaczącym producentem wieprzowiny. Jaka jest świadomość zagrożenia ASF wśród naszych hodowców?
- Musimy zmienić mentalność naszych rolników – uważa Marek Froelich, prezes Izby Rolniczej w Opolu. - Dobrze to już było, a w tej chwili jest niebezpiecznie, a im większe gospodarstwo, tym łatwiej dotrzeć do tych ludzi i tym lepiej te gospodarstwa zabezpieczyć. Natomiast mamy problem z tymi gospodarstwami, które utrzymują mniejszą liczbę zwierząt i uważają, że ich temat nie dotyczy. Skrajnie nieodpowiedzialne przypadki to przewożenie np. zwierząt, prosiąt z innych rejonów, województw, przemieszczanie warchlaków, sprzedaż tego towaru po nocach. Tym się już powinny zajmować służby. To jest szalenie niebezpieczne. Takiemu przemieszczaniu się zwierząt powinniśmy postawić zdecydowaną tamę. Sama bioasekuracja nie jest w stanie w stu procentach zabezpieczyć gospodarstwa. Tym nośnikiem wirusa ASF może być ptactwo drapieżne, szczur, a nawet mysz. Nieodpowiedzialnością wykazują się też hodowcy trzody chlewnej, którzy wybierają się na spacery do lasu.
- Walka z ASF nie jest bezpośrednim zadaniem i kompetencją samorządu województwa - zaznacza Szymon Godyla, radny opolskiego sejmiku z Nowoczesnej. – Martwi to, że ta choroba rozprzestrzenia się po kraju, ponieważ pokazuje, że mimo tych wszystkich zaleceń, starań, nie radzimy sobie z tą epidemią. Chciałbym uświadomić tych, którzy myślą, że ich to nie dotyczy, bo nie są rolnikami. Jak najbardziej to dotyczy nas wszystkich, bo wiele osób utrzymuje się z hodowli trzody chlewnej. Gdy przetrzebione będą ich stada prosiąt, to ich finanse staną pod wielkim znakiem zapytania. Ich nie będzie stać, aby robić większe zakupy w lokalnych sklepach, żeby wydać pieniądze na usługi. Może to być poważny impuls zagrażający lokalnej gospodarce i biznesowi.
Powiatowi lekarze weterynarii mają prowadzić kontrole gospodarstw pod kątem wymogów bioasekuracji. Mogą nawet nakładać kary pieniężne. Czy na Opolszczyźnie mamy wystarczająca liczbę weterynarzy?
- Lekarze weterynarii są służbą zespoloną z powiatem – powiedział Tomasz Wiciak, rolnik, a zarazem wicestarosta namysłowski z Polskiego Stronnictwa Ludowego. - Blisko współpracujemy z powiatowym lekarzem weterynarii. Jeżeli wirus ASF wystąpi, to jesteśmy przygotowani do podjęcia pewnych kroków. Chciałbym zwrócić uwagę na to, że gdy wstępowaliśmy do Unii Europejskiej, wówczas pogłowie trzody chlewnej wynosiło 22 miliony. W 2018 roku wynosiło ok. 11 mln. O tym się nie mówi, ale ponad sześć milionów tuczników zostało do nas zaimportowanych. Przypadki AS występują w województwach odległych o 360 kilometrów od linii Wisły. Dlaczego tak jest? Dzik się tu nie przemieścił. Nosicielem wirusa musiał być człowiek. Dwa miliony obywateli Ukrainy przebywa w naszym kraju. Czy oni mogli przywlec tego wirusa? Będziemy budować płoty, podejmować różne działania, ale czy upilnujemy człowieka? Lekarz weterynarii nie skontroluje przepływu osób.
- Potrzebny jest większy odstrzał dzików – mówi Andrzej Gawlik, rolnik, a zarazem myśliwy ze Skarbimierza. - W tym momencie są one największym zagrożeniem. Jako myśliwi mamy problem z pseudoekologami. Zbiorowe polowania są ostatnio zawsze blokowane. Mamy narzucone plany łowieckie i nie możemy ich wykonać. Przyjeżdżają ekolodzy i uniemożliwiają te polowania.