35 lat temu o poranku, gdy w całym kraju tryumfy święciły wojskowe grupy operacyjne zaprowadzające władzę Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego w małym miasteczku pod czeską granicą wciąż trwał karnawał Solidarności. Tym miasteczkiem był Kietrz.
Członkowie Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność przy Zakładach Tkanin Dekoracyjnych „Welur” w Kietrzu akurat na niedzielę 13 grudnia 1981 r. zaplanowali uroczystość poświęcenia swojego sztandaru. Zaprosili gości z bliższych i dalszych stron, uprosili biskupa Antoniego Adamiuka o osobiste przybycie i dokonanie tego uroczystego aktu. Gdy nadszedł długo oczekiwany dzień okazało się, że w całym kraju obowiązuje stan wojenny, a „Solidarność” została zdelegalizowana.
Tuż przed uroczystością, dyrektor „Weluru” zapewne w dobrej wierze próbował namówić swoich pracowników do rezygnacji z uroczystości albo chociaż do dyskretnego przejścia do kościoła małymi grupkami, ale związkowcy nie dali się namówić. Z siedziby komitetu zakładowego wyruszył pochód prowadzony przez orkiestrę dętą, a w pochodzie wzięły udział liczne delegacje z zaprzyjaźnionych zakładów, wśród których szczególnie wyróżniały się pióropusze górników z kopalni Anna w Pszowie. Spośród zaproszonych gości zabrakło tylko dwóch członków Komisji Krajowej, którzy do Kietrza nie dojechali.
Najpierw wszyscy udali się do Zakładowego Domu Kultury, gdzie po oficjalnym powitaniu fundatorzy wbili w drzewce sztandaru pamiątkowe gwoździe. Potem poszli do kościoła pod wezwaniem świętego Tomasza, gdzie biskup Antoni Adamiuk odprawił uroczystą Mszę Świętą, w czasie której pocieszał zebranych mówiąc między innymi „przeżyliśmy Hitlera, przeżyliśmy Stalina, przeżyjemy i Jaruzelskiego”. Po mszy zaproszeni goście i gospodarze udali się na uroczysty obiad już w asyście dwóch milicyjnych gazików. Wojska do Kietrza póki co nie sprowadzono.
Stan wojenny zaczął się w Kietrzu dopiero 14 grudnia. Tego dnia internowano przewodniczącego tamtejszej Solidarności Kazimierza Gawrońskiego. Innych wyrzucono z pracy. Nastała zimowa noc. Sztandar po uroczystościach nie wrócił już do „Weluru”. Został przez związkowców dobrze ukryty.