Duże Opole? Większe Opole? Trochę większe Opole? Miastowieś? Projekt powiększenia Opola - forsowany przez jednych, krytykowany przez innych - oceniany był różnie. Najdalej chyba poszedł dr Tadeusz Detyna, który przywołał przykład Ibadanu, drugiego co do wielkości miasta Nigerii, de facto największej wiochy świata (ponad 5 milionów mieszkańców). Inni mówili o tym, że powiększone Opole będzie większe od Paryża, niekoniecznie pamiętając, że nieco większy od Paryża jest także Kędzierzyn-Koźle. Swoją drogą, to przykład aglomeracji sklejonej z kilku mocno różnych elementów, które nadal nie za bardzo się do siebie dopasowały, choć od ich połączenia minęło sporo czasu. Co powinno dać do myślenia obecnym i przyszłym władzom Opola.
Ale stało się. Rok temu, podsumowując rok poprzedni, pisaliśmy o batalii przeciw powiększeniu Opola, prognozując - jak się okazało, słusznie - fiasko tych protestów. Jeden z ważnych polityków Mniejszości Niemieckiej zauważył, że poprzedni rząd przy takiej skali protestów społecznych dawno by się wycofał. Bardzo możliwe, ale poprzedni rząd pilnował przede wszystkim ciepłej wody w kranie, tymczasem ten obecny gustuje raczej w zimnych prysznicach robionych przeciwnikom.
Protesty oczywiście trwały, w rok 2017 weszliśmy razem z głodującymi w Gminnym Ośrodku Kultury w Dobrzeniu Wielkim, potem odbywały się coraz słabsze frekwencyjnie miesięcznice, były też - raczej symboliczne, bo raczej nikt nie wierzył w ich skuteczność - formalne wnioski o powrót do poprzednich granic.
Rok temu zastanawialiśmy się, czy prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski, z którym powiększenie Opola będzie już zawsze historycznie kojarzone, dotrzyma obietnic zawartych w tak zwanym kontrakcie społecznym, który ogłoszono w trakcie debaty o powiększeniu Opola. Podchodząc do sprawy cynicznie, można stwierdzić, że w sumie nie musi, bo zmiana granic - wbrew temu, co wypisywały ogólnopolskie media - nie ma wielkiego wpływu na kalkulacje wyborcze, co potwierdził zresztą kształt nowych okręgów wyborczych (dodajmy: zwyczajowo oprotestowanych przez Mniejszość Niemiecką), w ramach których wymieszano starych i nowych mieszkańców stolicy regionu. Nie musi, ale chyba jednak powinien, żeby nie przejść do historii jako Arkadiusz Zaborca. Tym bardziej, że - jeśli wierzyć doniesieniom mediów w zasadzie przeciwnych Dużemu Opolu - nie brak mieszkańców, którzy nowe granice zaakceptowali. Coś im się należy.