W wyborach do Europarlamentu Opolszczyzna jest w jednym okręgu z Dolnym Śląskiem, więc z samego porównania potencjałów wyborczych obu regionów wynika, że większe szanse mają kandydaci z Wrocławia i okolic. Do tej pory nasz region miał jednak sporo szczęścia - najpierw europosłem został Stanisław Jałowiecki, który mógł liczyć na dodatkowe głosy w Kotlinie Kłodzkiej, gdzie mieszka, a potem zastąpiła do Danuta Jazłowiecka, której macierzysta Platforma Obywatelska zapewniła wysokie miejsce na liście kandydatów.
Poseł Kłosowski, podobnie jak inni prominentni politycy PiS, także startował w eurowyborach, ale mandatu nie zdobył. Uzyskał go dopiero po wyborach parlamentarnych w wyniku rządowych nominacji. Dawid Jackiewicz, dolnośląsko-opolski europoseł, musiał oddać mandat, bo został ministrem skarbu państwa. Na jego miejsce powinna wejść posłanka Anna Zalewska, znana z wytrwałej walki z farmami wiatrowymi (także w naszym regionie), ona jednak została wyznaczona do kierowania Ministerstwem Edukacji Narodowej. Trzeci na tej liście był nasz poseł Kłosowski, ale i on - jak opowiadał - musiał się zdecydować, czy wrócić do gmachu ministerstwa na Szucha i zostać zastępcą Zalewskiej, czy wybrać karierę europosła. Ostatecznie postanowił wkroczyć na unijne salony. A to prawdopodobnie oznacza, że opolski PiS będzie musiał wybrać sobie nowego (tymczasowego?) lidera, bo podobno niepisana zasada obowiązująca w partii mówi, że na czele jej wojewódzkich struktur europarlamentarzysta stać nie może.