Porwania drogą do wolności
Tym bardziej, że z reguły udawało się uniknąć rozlewu krwi, więc społeczeństwo tym łatwiej mogło uznać, że to po prostu jedna z dróg wiodących ku upragnionej wolności. Niestety, nie zawsze tak było... A z pewnością do takich przypadków nie można zaliczyć wydarzeń, które rozegrały się 26 sierpnia 1970 roku, na pokładzie lecącego z Katowic do Warszawy samolotu pasażerskiego PLL „LOT” An24. Wśród zaledwie 27 pasażerów znalazł się Rudolf Olma, owładnięty obsesyjną niemal chęcią ucieczki na Zachód. Był dwudziestosiedmioletnim mężczyzną, który bezskutecznie starał się o paszport, umożliwiający legalny wyjazd za granicę. Władze jednak odmawiały mu tego przywileju i z pewnością starań nie ułatwiał fakt, że ojciec Olmy był pochodzenia niemieckiego. Jak później zeznał w śledztwie, na myśl o porwaniu samolotu wpadł, gdy podczas wyprawy na ryby znalazł kostkę trotylu. Nie do końca udało się poznać wszystkie szczegóły tego co było dalej. Wiadomo, że na pokład samolotu trotyl trafił ukryty wtorcie oblanym czekoladą. Wniosła go dla Olmy narzeczona jego brata. Jak później wykazano w sądzie, prawdopodobnie nie wiedząc nic o szczegółach planowanej akcji. W momencie, gdy samolot zaczął się wznosić po starcie, Olma wstał z fotela, podszedł do drzwi prowadzących do kabiny pilotów i zawołał, że ma w ręce trotyl, który zdetonuje, jeśli nie zostaną spełnione jego żądania. A te były proste: lot do Wiednia. I tu pojawia się kolejna wątpliwość dotycząca tego co się stało. Nagle bowiem samolot zaczął gwałtownie nurkować, co spowodowało, że Olma stracił równowagę, a z ręki wymknęła mu się kostka trotylu. Gdyby upadła na podłogę i eksplodowała uszkodzenia mogłyby spowodować katastrofę. Porywacz zdołał jednak podchwycić ładunek, ten jednak i tak wybuchł w powietrzu, ciężko raniąc mężczyznę. Poważne obrażenia odniosło także kilkunastu innych pasażerów samolotu. Niektórzy stracili wzrok, inni słuch. Porywacz stracił oko i lewą rękę. Stracił też oczywiście niebawem wolność: w pokazowym procesie skazano go na 25 lat więzienia. Odsiedział z tego osiemnaście. Tuż po wyjściu wykupił wycieczkę do Hamburga, z której już nie wrócił do Polski…
Rudolf Olma nie był oczywiście jedynym, który próbował porwać samolot, by wyrwać się z PRL. Prawdziwe apogeum próby te osiągnęły w latach osiemdziesiątych.
Samolotami i śmigłowcami próbowali także uciekać latający na nich na co dzień piloci. Ze zmiennym szczęściem. Warto tu m.in. wspomnieć, że w 1975 roku, podczas próby ucieczki do Austrii czechosłowackie myśliwce zestrzeliły także cywilnego An-2, którym leciał znany w Opolu pilot i instruktor Dionizy Bielański. I do dziś nie udało się ustalić wszystkich okoliczności, które doprowadziły do tej tragedii i dlaczego zginął.
Takich prób dopuszczali się jednak także piloci, zarówno cywilni, jak i wojskowi. W latach 1948–1989 odnotowano ich łącznie aż 19.
W ciągu dwunastu lat od 1970 do grudnia 1982 roku w kraju miało miejsce 34 porwań samolotów, z czego 14 maszyn wylądowało za żelazną kurtyną.
Pytanie czy ktoś zna bardziej szczegółowo którąś z ucieczek, a może zaczniemy od skompletowania dat i typów maszyn, na przykład:
20 listopada 1969 porwanie An-24 z PLL LOT do Austrii;
5 czerwca 1970 An-24 z PLL LOT wykonujący lot na trasie Szczecin-Gdańsk po porwaniu ląduje w Kopenhadze;
7 sierpnia 1970 An-24 PLL LOT podczas lotu na trasie Szczecin-Katowice porwany do Berlina Zachodniego;
21 lipca 1981 An-24 podczas lotu na trasie Katowice-Gdańsk porwany do Berlina Zachodniego;
22 sierpnia 1981 samolot PLL LOT, planowana trasa Wrocław – Warszawa, porwany ląduje w Berlinie Zachodnim;
29 sierpnia 1981 An-24 PLL LOT planowana trasa Katowice-Warszawa, porwany przez dwunastoosobową grupę. Lądowanie Berlin Zachodni;
12 lutego 1982 An-24 z PLL LOT po rwany podczas przelotu na trasie Warszawa-Wrocław, lądowanie w Berlinie Zachodnim;
30 kwietnia 1982 po raz kolejny samolot PLL LOT lecący na trasie Warszawa –Wrocław porwany ląduje w Berlinie Zachodnim;
22 listopada 1982 samolot PLL LOT planowany lot na trasie Wrocław-Warszawa, po porwaniu ląduje w Berlinie Zachodnim
Zestawienie zawiera tylko samoloty pasażerskie, ale nie tylko takimi maszynami uciekano. A czy ktoś może pamięta ucieczkę antka z Aeroklubu Wrocławskiego, czy też przelot samolotu Kukułka do Austrii?
1949 – w szwedzkiej Gotlandii wylądował Ił-22 Marynarki Wojennej z ppor. Arkadiuszem Korobczyńskim i mechanikiem bosmanem Zbigniewem Kaczorowskim na pokładzie;
1949 – rejsowy samolot z Katowic do Gdańska uprowadzili na Bornholm trzej piloci PLL LOT – kpt. Mieczysław Sadowski (ówczesny szef personelu latającego na Okęciu), kpt. Tomasz Tomaszewski i kpt. Jan Konikowski. Na pokładzie oprócz rodzin pilotów, które weszły na pokład w czasie międzylądowania w Łodzi, znajdował się wysokiej rangi funkcjonariusz Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego;
1953 – nowoczesny wówczas samolot myśliwski MiG-15 porwał na Bornholm – w dniu śmierci Stalina – ppor. Franciszek Jarecki;
1953 – ppor. Zdzisław Jaźwiński w ten sam sposób myśliwskim MiG-15 wylądował na Bornholmie;
1956 – czterech podchorążych z Dęblina uprowadziło do Austrii dwa samoloty szkoleniowe Jak -18;
1963 – instruktor i oblatywacz mjr Ryszard Obacz dwuosobowym, treningowym Biesem TS-8 wylądował w Berlinie Zachodnim z żoną i dwójką synów;
1980 – samolot rejsowy z Katowic do Warszawy ląduje przymusowo w Berlinie na lotnisku Tempelhof sterroryzowany przez porywacza Andrzeja Sochę;
1982 – Kapitan Czesław Kudłek porwał rejsowy samolot An-24 na trasie Warszawa – Wrocław i wylądował w Berlinie. Na pokładzie byli antyterroryści Jerzego Dziewulskiego, ale piloci zabarykadowali im wyjście do kabiny, a sami wskoczyli przez okno;
1982 – w Wiedniu wylądował An-2 uprowadzony przez trzech chorążych z eskadry lotnictwa transportowego w Krakowie (Kumor, Malec, Czerwiński). Zabrali ze sobą rodziny;
1983 – uzbrojonym śmigłowcem szturmowym Mi-2 uciekli do Szwecji piloci: Henryk Książek i Zbigniew Wojsa.
Posłuchaj felietonu:
Ireneusz Prochera (oprac. Małgorzata Lis-Skupińska)