Wiśniewski przez kilkanaście lat był związany z Platforma Obywatelską, był radnym, potem wiceprezydentem. Stracił fotel za sprawą Tadeusza Jarmuziewicza, który zarzucił mu spiskowanie w celu osłabienia PO. Wiśniewski z partii odszedł już sam, po czym założył stowarzyszenie Opole na Tak i od tej pory występował już jako kandydat obywatelski. Po drodze zyskał poparcie posła Solidarnej Polski Patryka Jakiego, który wziął na siebie atakowanie jego konkurentów, głównie Tomasza Garbowskiego z SLD. Politolodzy mówili, że Jaki to Mr Hyde a Wiśniewski to Dr Jekyll.
Ale i Wiśniewski zradykalizował przekaz, gdy sam padł ofiarą ataków. Zarzucono mu, że zbudował sobie jako wiceprezydent drogę do posesji, na której postawił dom. Drugi zarzut był poważniejszy: działanie na szkodę miasta przy sprzedaży działki w centrum miasta. Sprawa trafiła do prokuratury (śledztwo trwa), zarzut podtrzymała Komisja Rewizyjna Rady Miasta (po rekordowo krótkiej kontroli). Wiśniewski zareagował ostro, zapowiedział, że będzie się domagał od członków komisji po 250 tysięcy złotych odszkodowania.
Wszystkie te ataki nie wpłynęły jednak znacząco na poglądy opolan, którzy postawili na młodość i wybrali Wiśniewskiego na prezydenta. Pytanie, czy utrzyma ich sympatię jako włodarz miasta. Jego decyzje personalne, takie jak wiceprezesura miejskiej spółki dla ojca posła Jakiego czy też wiceprezydentura dla Janusza Kowalskiego, spotkały się z krytycznymi komentarzami. Dominowała opinia, że zaczął spłacać zaciągnięte w kampanii długi. Sytuacja jest więc mocno dynamiczna.
Marek Świercz