Na portalu http://www.legalnakultura.pl/pl oferujemy linki do legalnych stron, z których wszyscy zainteresowani mogą odtwarzać ulubione piosenki, całe płyty oraz filmy i książki bez narażania się na posądzenie o kradzież - mówi dziennikarz muzyczny Piotr Metz - jeden z ambasadorów Fundacji Legalna Kultura.
Ludzie chcą uczciwie pobierać muzykę z Internetu, tylko trzeba im to umożliwić. Dzisiaj piractwo muzyczne przestało być takim problemem, jakim było jeszcze kilka lat temu, ponieważ pojawiły się serwisy streamingowe. Ludzie płacą tam za muzykę, wykupują abonament. Mamy w nich miliony utworów dostępnych za niewielką opłatą. Ten model pasuje odbiorcy. Tu jest pytanie do artystów, na ile on pasuje artystom, bo pojawiły się głosy, że te wpływy z otworzeń w sieci są dość małe. Jest to młody model biznesowy, który musi w jakiś sposób osadzić się na rynku.
Internet to miejsce, gdzie o naruszenie prawa autorskiego najłatwiej - podkreśla radczyni prawna Katarzyna Błeszyńska. - Na przykład jeśli ktoś sparafrazuje polską piosenkę i wstawi to na YouTube, to jest to naruszenie praw autorskich. Wówczas autor ma roszczenie do osoby, która dokonała tego naruszenia. Jeśli zrobił to jakiś John2015, to trzeba go pozwać z imienia i nazwiska. Kiedy chcemy ustalić personalia tej osoby, to okazuje się, że właściciel portalu zasłania się ochroną danych osobowych. Co musimy w tym wypadku zrobić? Dopiero sądownie uzyskać zgodę na ujawnienie jego personaliów - dodaje Błeszyńska.
- Przy przygotowaniu płyty pracuje cały sztab ludzi, których trzeba docenić – zauważa Halina Mlynkova. - To nie jest tylko jeden artysta, ale cała ekipa, która nad tym pracuje, pomaga realizować jego wizję. To jest cała lista nazwisk wypisana małymi literkami na okładce płyty. To są ludzie, którzy muszą normalnie płacić rachunki tak jak ci, którzy potem to ściągają legalnie lub nie.
Posłuchaj: