24 września 1239 r. odbyły się w Płocku zaślubiny opolskiego księcia z Judytą, córką Konrada Mazowieckiego. Ten wojowniczy teść przeszedł do historii jako ten, który sprowadził do Polski Krzyżaków. Zrobił to właśnie dlatego, by pozbyć się problemu wrogiego sąsiedztwa pogańskich Prusów, którzy napadali jego księstwo od północy.
Osadzając nad Wisłą Krzyżaków rozwiązywał sobie ręce i zwalniał siły potrzebne mu do walki o stolicę w Krakowie. Przypomnijmy, że w myśl testamentu Bolesława Krzywoustego Kraków ustanowiony został dzielnicą senioralną a jego władca miał być zwierzchnikiem książąt władających pozostałymi dzielnicami.
Nasz książę Mieszko II Otyły licząc co najmniej na nadania ziemskie od wdzięcznego teścia wziął udział po jego stronie w wojnie o krakowski tron. Otrzymał za to ziemię lelowską, ale jego przedwczesna śmierć uniemożliwiła trwałe związanie Lelowa z Opolszczyzną.
Urodzony około roku 1220 Mieszko II Otyły w ogóle miał nie za wiele szczęścia. Po śmierci ojca, jako dziesięciolatek znalazł się wraz z młodszym bratem Władysławem pod opieką potężnego stryja księcia legnicko-brzeskiego Henryka Brodatego. Ten także miał królewskie ambicje i przez całe życie konsekwentnie dążył do ich realizacji.
Jego syn Henryk Pobożny kontynuujący dzieło ojca pewnie by w końcu zdobył polską koronę i ponownie zjednoczył królestwo, ale on to już w ogóle nie miał szczęścia. Jego świetnie zapowiadającą się karierę złamał najazd mongolski w 1241 i chlubna śmierć na polu bitwy pod Legnicą.
Gwoli ścisłości w ostatnich latach historycy zakwestionowali czy aby na pewno bitwa ta odbyła się faktycznie pod Legnicą, czy może jednak pod inną miejscowością. W kolejce są Wrocław, Oława i Brzeg. Miejmy nadzieję, że planowane badania archeologiczne w końcu rozwieją te wątpliwości. Faktem jest, że Henryk Pobożny zginął w walnej bitwie Polaków z Mongołami 9 kwietnia 1241 r., a niewykluczone, że do śmierci tej przyczynił się nasz Mieszko II Otyły.
Mongolski najazd na Polskę w 1241 roku, był inwazją na niespotykaną dotąd skalę. Wtedy to po raz pierwszy spotkaliśmy się z taktyką „tysiącami do przodu”, którą także w późniejszych wiekach stosowały wobec nas nadciągające ze Wschodu armie. Faktem jest, że w Polsce nie było wówczas sił, które liczebnie mogłyby dorównać armii inwazyjnej. Na dodatek polskie rycerstwo stawiało opór najazdowi w regionach, zamiast wspólnymi siłami. W końcu jednak był to okres rozbicia dzielnicowego.
Niemniej na Dolnym Śląsku u najpotężniejszego wówczas polskiego księcia Henryka Pobożnego zebrali się wszyscy, którzy mogli: jego podwładni, rozbitkowie z innych regionów, a nawet posiłkowe oddziały działających na terenie Polski Krzyżaków i Templariuszy. Stawił się także nasz Mieszko II Otyły, wsławiony niemałym sukcesem – kilka dni wcześniej pod Raciborzem udało mu się u przeprawy przez Odrę wciągnąć w pułapkę i niemal do szczętu wyciąć mongolską przednią straż. Gdy jednak nadciągnęły większe siły musiał się wycofać. Wycofywanie swoich oddziałów wychodziło mu w tej kampanii nadspodziewanie dobrze, bowiem były to jedyne wojska, które w miarę nie rozbite ocalały z rozegranej 9 kwietnia decydującej bitwy umownie nadal nazywanej bitwą pod Legnicą.
W czasie tej bitwy Polacy po raz pierwszy zetknęli się z całą perfidią na jaką stać wschodnie ludy. Na początek Mongołowie zastosowali wobec nas sztuczną mgłę, zaraz potem duszące dymy, a na koniec podobno podesłali Mieszkowi fałszywych posłańców z rzekomym rozkazem wycofania się. Byli to prawdopodobnie wyglądający i porozumiewający się po słowiańsku Rusini, którzy podbici dwa lata wcześniej posiłkowali Mongołów w tej wyprawie. W bitewnym zgiełku Mieszko rozkaz wykonał, odsłaniając flankę głównych sił Pobożnego. To przyspieszyło i tak raczej pewną klęskę.
Już w dwa lata później brał udział po stronie teścia w walkach o Małopolskę. Zmarł w roku 1246 pozostawiając księstwo opolskie młodszemu bratu Władysławowi.