Inwestor miał z nyskiego starostwa zgodę na wyburzanie obiektu w byłej FSO, ale wyłącznie metodą ręczną lub przy pomocy maszyn. Do zakładu wkroczył zatem powiatowy inspektor nadzoru budowlanego Marek Cygan, który wstrzymał prowadzenie robót, nałożył mandaty, zawiadomił inspekcję pracy i skierował sprawę do prokuratury a sposób wyburzania nazwał „partyzantką”.
Okazało się, że o sprawie nic nie wiedziało nyskie starostwo ani też służby zarządzania kryzysowego. Policja nikogo nie powiadomiła, choć była poinformowana o wyburzaniu i nawet zamknęła drogę krajową przy FSO na czas wybuchów. - Bez uzgodnienia z GDDKiA – podkreślała szefowa nyskiego zarządu Jolanta Studenna.
– To cud, że żyjemy – mówił Radiu Opole właściciel mieszkania przy ul. Armii Krajowej. Pod nieobecność lokatorów przez okno na drugim piętrze wpadł mu do pokoju ciężki metalowy przedmiot o wadze 3,5 kg.
Ostatecznie wykonawca robót wypłacił poszkodowanym rodzinom odszkodowania a cała sprawa ujawniła słabość systemu szybkiego reagowania w sytuacjach kryzysowych.
Posłuchaj naszych rozmówców:
Dorota Kłonowska