Gdy brązowy medalista z Londynu odbierał medale, dedykował je swoim córeczkom, które miały urodzić się za kilka miesięcy. W listopadzie ubiegłego roku jedna z córek Bartłomieja Bonka urodziła się zdrowa, natomiast druga - Julia - z ostrym niedotlenieniem mózgu. W czerwcu rozpoczął się proces w tej sprawie. Według rodziców Julii, gdyby nie błędy lekarzy, dziewczynka byłaby zdrowa. Już po trzech dniach procesu sąd zdecydował się przyznać rodzinie medalisty miesięczną rentę na czas toczącego się postępowania, w wysokości 8 500 złotych.
- Nie jest tak, że możemy wziąć oddech. Doskonale wiemy, w jakim stanie jest nasze dziecko. Zasądzone pieniądze pomogą nam, żona będzie mogła odpocząć, a ja być może będę mógł przygotować się do Mistrzostw Świata (Bonk ostatecznie zajął 3 miejsce - przyp. red.), będę mógł pracować, wykonywać swój zawód. Najważniejsze jest to, że są pieniądze na rehabilitację, na opiekę. Nie musimy się martwić i pożyczać od znajomych - dodaje Bartłomiej Bonk.
Kolejna rozprawa odbyła się w październiku i miała być kluczowa, gdyż świadkiem był ówczesny ordynator w szpitalu ginekologiczno-położniczym w Opolu dr Bronisław Łabiak. Jak się okazało, jego zeznania nic nie wniosły do sprawy.
- Odmawiam udzielenia informacji na ten temat ze względu na postępowanie karne, moje zeznania mogą być wykorzystane przeciwko mnie – odpowiadał na większość pytań sądu.
Oprócz miesięcznej renty państwo Bonkowie domagają się 2 milionów zł zadośćuczynienia i 200 tysięcy zł odszkodowania. Proces trwa.
Kacper Śnigórski