Początkowo nic nie zapowiadało kłopotów, decyzja o budowie dwóch nowych bloków opalanych węglem kamiennym o mocy 900 megawatów każdy wydawała się być przesądzona. Inwestycja opóźniła się z powodu protestu ekologów, ale ich zastrzeżenia zostały ostatecznie odrzucone przez sąd.
Nieoczekiwanie wiosną Polska Grupa Energetyczna ogłosiła, że rezygnuje z inwestycji, którą uważa za nieopłacalną. Premier Donald Tusk w pierwszej chwili poparł tę decyzję. Jednak gdy mieszkańcy Opolszczyzny i opolscy politycy zaczęli gwałtownie protestować, zmienił zdanie. W połowie czerwca przyjechał do Elektrowni Opole i w obecności prezesa PGE Krzysztofa Kiliana zadeklarował publicznie, że inwestycja na pewno ruszy.
- Wielkie i dobrze pomyślane nowoczesne inwestycje przemysłowe będą silnikiem rozwoju Polski - mówił wtedy premier. - Moja wizyta tutaj, podpisane porozumienie, kończy etap przygotowań. Wierzę, że jeszcze latem ta inwestycja ruszy w sensie fizycznym - tłumaczył premier.
Tego terminu nie udało się jednak dotrzymać. Spór o opłacalność rozbudowy Elektrowni Opole doprowadził w końcu do zmian we władzach Polskiej Grupy Energetycznej i Kompanii Węglowej. Między innymi ze stanowiska odszedł prezes Kilian, główny przeciwnik inwestycji.
W grudniu p.o. prezesa PGE Piotr Szymanek ogłosił, że budowa dwóch nowych bloków ruszy ostatecznie 1 lutego. Dodajmy, że pod koniec grudnia na czele koncernu stanął Marek Woszczyk. To on odpowiada teraz realizację tych zapowiedzi.