„Bartek” miał szereg zastrzeżeń. Do pomysłu najbardziej przekonało go jednak słowo „rozkaz”.
Zgodził się na przerzuty na Zachód, ale zdawał sobie sprawę, że nie można góralom siłą nakazywać opuszczenia ukochanych terenów.
- Ludzie ci są tak przywiązani do tego terenu, że żaden rozkaz ich stąd nie ruszy – rzucił do „Lawiny”.
Postanowił dać podwładnym wolną rękę. Kto chciał mógł jechać. Kto nie chciał mógł zostać. Ustalili, że ci, którzy zdecydują się nie opuszczać Baraniej Góry, dostaną nowego dowódcę, który będzie w kontakcie z „Lawiną” i pod jego ścisłą opieką.
Organizację transportu „Lawina” wziął na siebie. Prosił tylko „Bartka” o zawieszenie wszelkich akcji zbrojnych, do momentu wyjazdu, po to by dodatkowo nie drażnić sił bezpieczeństwa. Obiecał dostarczyć amunicję, pieniądze i leki.
20 sierpnia 1946 r. - zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami – „Lawina”, w towarzystwie łącznika „Emila”, po raz drugi, wyruszył wczesnym rankiem w kierunku Baraniej Góry. Dotarli do restauracji, 6 kilometrów od Wisły. Tam wzięli paczki z żywnością dla partyzantów i poszli w góry. Po dwóch godzinach marszu natknęli się na patrol pod dowództwem „Jaśka” i „Wichury”. Godzinę później byli już w obozowisku. Oddział stał w szeregu. „Bartek” rozkazał: - „Baczność! W prawo patrz!”
„Lawina”, „Bartek” i inni dowódcy zgrupowania rozsiedli się w namiocie. Dyskutowali przez dwie godziny. Rozmawiali o trudnej sytuacji politycznej NSZ, która wymagała zmiany taktyki działania. Ta miała się przejawiać przegrupowaniem sił, z czym wiązało się przerzucenie oddziału „Bartka” pod Jelenią Górę.
Perspektywa przerzutu na Zachód poprawiła minorowe nastroje w oddziale. Większość partyzantów cieszyła się z możliwości przedostania na nowe tereny. Wyjazdy poprzedziły drobiazgowe przygotowania. Partyzantom trzeba było przygotować dokumenty na wypadek milicyjnej kontroli. Papierami zajął się sam „Lawina”. Rozwiesił w obozie białe płótno i na jego tle robił żołnierzom zdjęcia. Fotografował wszystkich partyzantów. Zdjęcia w dokumentach musiały być oryginalne, by nic nie wzbudziło podejrzeń funkcjonariuszy MO.
Pierwsza grupa wyruszyła ze Szczyrku. Mieli się w niej znaleźć najodważniejsi ludzie z oddziału „Bartka”. Organizator przerzutu załatwił amerykańskie ciężarówki studebacker, na podwójnych kołach, przykryte plandekami. Było to 5 września 1946 r. Ile osób dokładnie wyjechało pierwszym transportem, dzisiaj już nie sposób ustalić. Mówi się o 80 partyzantach. Inne źródła podają 70 osób. Pojechali w stronę Opolszczyzny, gdzie planowano pierwszy nocleg.
Posłuchaj: