Dzisiejszy temat aż tak odległy nie jest, ale też i tak nie ma zdecydowanej odpowiedzi, kiedy
i kto dokonał odkrycia. Legenda, jedna z wielu mówi, że to cesarz chiński Shennong pierwszy przypadkowo zaparzył herbatę z jej liści. Było to mniej więcej w 27. wieku przed naszą erą. Pierwsze przekazy o herbacie pojawiają się około tysiąca lat p.n.e., a dwieście lat potem chiński poeta Lu Yo napisał świętą księgę herbaty, gdzie scharakteryzował ceremoniał jej picia, przygotowywania, uprawy, narzędzi i krzewu. Opis był wszechstronny. Z Chin herbata zawędrowała do Indii, a stamtąd dzięki kupcom do krajów arabskich.
Na przełomie V i VI wieku n.e. herbata pojawia się w Mongolii i Tybecie. W Europie pierwsze informacje dają zapiski mnichów jezuickich z przełomu XVI i XVII wieku, a jedną z obszerniejszych podaje polski przyrodnik, podróżnik i misjonarz Michał Boym, postać tak szalenie ciekawa, że godna scenariusza filmowego - ale tego hollywoodzkiego. Był nawet przez kilka lat posłem Cesarza południowej Dynasii Ming do Papieża.
Do Europy sprowadziła herbatę Holenderska Kompania Wschodnio Indyjska w roku 1609. W Rosji pojawia się jako prezent Cesarza Chin dla cara Michała I Romanowa w 1618 r.
W Polsce za panowania króla Jana Kazimierza, a do Anglii zostaje przywieziona w 1658 roku przez kupca Thomasa Garrawaya. W połowie lat 50. XIX wieku Brytyjska Kompania Wschodnio-Indyjska daje początek plantacjom herbaty w Indiach, przerzucając sadzonki z Chin. Wszystko dzięki wiedzy i umiejętnościom Roberta Fortuna, który stworzył plantacje herbaty Daerling, był on także znakomitym przyrodnikiem, a po trosze podróżnikiem i pisarzem. Dla Amerykanów herbata nigdy nie była takim napojem jak dla Anglików, którzy celebrowali sposób jej picia, a five o’clock wyznaczał poziom określonej kultury.
Amerykanin Thomas Sullivan był sprzedawcą herbaty w NY i wpadł na pomysł zwiększenia jej sprzedaży. Reklamowo oferował herbatę w małych, cieniutkich, jedwabnych woreczkach.
Klient, któremu smak przypadnie do gustu, po prostu przyjdzie i kupi. Koncepcja była słuszna, tyle że część klientów miast wysypywać herbatę z woreczków i zaparzać, wrzucała go do filiżanki i zalewała wrzątkiem. Sullivan zrozumiał, że jest autorem dobrego pomysłu i
zastosował woreczki papierowe. Zrozumiał, ale chyba nie do końca, herbata w woreczkach sprzedawała się znakomicie, jednak w roku 1909 „torebkę herbacianą” opatentował Thomas Lipton. Dzisiaj go widzimy na wielu opakowaniach, a Sullivan? No cóż, jak się to mówi: „miał po herbacie”.
Posłuchaj: