Zmęczeni światłem kaganków, świec, lamp gazowych ludzie z utęsknieniem czekali na „coś”, co w sposób doskonalszy oświetli ich wyczyny. Czekali na żarówkę. Mimo, że prawie pół wieku wcześniej pracowali nad nią Anglicy, za jej wynalazcę uważa się Thomasa Alve Edisona.
Jak przypuszczam, każdy z państwa miał już w swoim życiu okazję jej oglądania, czyli ogólna budowa jest nam znana. Bańka szklana pozbawiona powietrza, ostatnio napełniana różnymi gazami, a w środku żarnik, po którym płynie prąd. Dzisiaj dyrektywami Unii wycofywana z użycia. Na pomysł żarnika wykonanego z włókna węglowego prawie w tym samym czasie wpadają Alva Edison i Joseph Swan. Swan, rok wcześniej opatentował swój wynalazek, jednak jego żarówka pozostała w stadium laboratoryjnym. Edison, który był gorącym zwolennikiem elektryczności przyczynia się do powstania pierwszej, prywatnej elektrowni.
Perle Street Power Station i pod koniec 1882 roku jest już ponad 200 użytkowników.
Pierwsze żarówki świeciły około tygodnia, a potem się przepalały. Edison cały czas doskonalił swój wynalazek i w 1886 roku osiąga czas użytkowania 1200 godzin. Żarówka, początkowo traktowana, jako nowinka stopniowo zdobywała swoje miejsce na rynku, głównie dzięki dobrej opinii zadowolonych klientów. W roku 1900 osiągnięto wynik 10.000 użytkowników, a w dziesięć lat później jest ich już ponad 3 miliony.
Natomiast Edison i Swan spory kawał czasu spędzają w sądach, próbując każdy rozstrzygnąć na swoją stronę sprawę patentu na żarówkę i praw z tego tytułu wynikających.
Było o co walczyć! Ponieważ sprawa się przeciągała, te dwa bądź co bądź tęgie umysły zdały sobie z tego sprawę i znów wpadli na wspólny pomysł, tym razem - założyli wspólną firmę.
Zgoda buduje, więc i firma rozwijała się znakomicie.
Nie od rzeczy będzie tutaj również wspomnieć o autorze pierwszej zgoła lampy, która została zbudowana przez zdolnego, szkockiego nauczyciela – Jamesa Bowmana Lindsaya w 1831r.
czyli o prawie pół wieku wcześniej niż Edison. Do swojej lampy użył szklanej rurki bez powietrza, a jako źródło prądu, baterii galwanicznej. Jak sam opisywał: „otrzymał bardzo piękne światło, które przewyższało wszystko, co dotychczas nazywano oświetleniem”.
Lindsay był jednak człowiekiem mało praktycznym, bardziej naukowcem i nauczycielem. Nie dążył do handlowego spożytkowania swojego dzieła. Był człowiekiem skromnym, toteż historia wspomina o nim równie skromnie, stawiając w prawie zupełnym cieniu lampy, której niewątpliwie dał początek.
W pełnym świetle stoją za to Thomas Alva Edison i Joseph Swan. Widać wyraźnie – nawet bez oświetlenia, że w takich sprawach, skromność nie popłaca – i to dosłownie.
Posłuchaj: