Amerykanin, emerytowany kierownik zakładu produkującego naczynia kuchenne Joseph Block pojechał na wycieczkę swojego życia do Niemiec. Marzył o takim wyjeździe od lat. Chciał również przy okazji zobaczyć, co tu jest ciekawego w zakresie sprzętu domowego. Właściwie całe swoje dorosłe życie przepracował w tej branży i znał ją bardzo dobrze. Ponadto był znawcą, wielbicielem i zbieracze czajników. Podczas zwiedzania jednej z niemieckich fabryk przyszedł mu nagle do głowy dość szczególny pomysł. Jego ojciec zajmował się produkcją warników do ziemniaków, w których montował gwizdki. Kiedy kończył się cykl parzenia gwizdek się włączał. Joseph pomyślał w tym momencie o czajniku, bo zasada przecież była taka sama. Jeszcze będąc w Niemczech zrealizował swój pomysł. Jego niemieccy koledzy wyprodukowali serię próbną, a ta w kilka godzin została sprzedana przez dom handlowy Wertheima w Berlinie. Jest rok 1921.
W rok później na odbywającej się w Stanach Wystawie Sprzętu Domowego Joseph pokazuje swój czajnik, który przez cały tydzień pracuje na pełnych obrotach. A niech ludzie widzą i słyszą – powiada. Jego gwizd przyciąga uwagę zwiedzających. Pomysłodawca otrzymuje całą masę zamówień.
Czajniki z gwizdkiem zdobywają popularność. Jest popyt na ten sprzęt. Szły jak woda którą gotowały, po dolarze za sztukę.
Mimo że ZUS-u nie było w Ameryce, Joseph zawiesza swoją emeryturę i wchodzi mocno w produkcję i sprzedaż czajników. Interes idzie znakomicie. Miesięcznie sprzedaż dochodzi do 40 tys. sztuk, zarobek jest spory i z pewnością cieszy pomysłodawcę, ale samego Josepha nie mniej cieszy fakt, że ten sprzęt jest po prostu potrzebny i ułatwia nam życie na co dzień.
Z pewnością nie był jednak pierwszym, który połączył czajnik z gwizdkiem. Już cywilizacja Majów wpadła na taki pomysł. Ich niektóre gliniane naczynia na wodę posiadały gwizdek, a jest to czas sprzed dwóch tysięcy lat. Jednak archeolodzy nie mają pewności, czy był to sprzęt do kuchni, czy do zabawy. I niestety pewno już nie będą mieli – ale nie przesądzajmy!
Posłuchaj: