Ta niezwykłość była przez wieki powodem do dumy, ale też i rozterek Polaków, borykających się z dylematem czy każda władza, nawet narzucona, chroniona powinna być swego rodzaju immunitetem.
Był niedzielny poranek, gdy Zygmunt III Waza wraz z orszakiem nieśpiesznie przechodził z Zamku Królewskiego do katedry Św. Jana na mszę. Z pewnością nikt nie spodziewał się tego, co miało nastąpić. Nagle bowiem z cienia wyłoniła się postać mężczyzny, który uzbrojony w czekan rzucił się na władcę raniąc go w plecy i głowę.
Jak podają kronikarze: ujście z życiem król zawdzięczał synowi Władysławowi, który wykazując się dobrym refleksem wystąpił w obronie ojca i zdołał odeprzeć atak zamachowca, przy okazji także zadając mu rany. Gdy go obezwładniono okazało się, że to Michał Piekarski herbu Topór.
Raniony przez królewicza Władysława i przytrzymany przez marszałka koronnego Piekarski natychmiast trafił do więzienia. Jak się wkrótce okazało, był niezrównoważony psychicznie. Już wcześniej pozbawiono go m.in. praw do zarządzania majątkiem i ustanowiono na nim sądową kuratelę, jaka przysługiwała osobom niepoczytalnym . Nie uchroniło go to jednak przed srogimi konsekwencjami. Najpierw obwołano go infamisem, czyli człowiekiem po wsze czasy wyjętym spod prawa, a następnie nieszczęsny imć Piekarski poddany został wymyślnym torturom. Akordem końcowym było wystrzelenie z armaty prochów zamachowca.
Udało się też ustalić, że Piekarskiego zainspirowały wydarzeniach, które niewiele wcześniej miały miejsce we Francji. Otóż, szerokim echem w Europie obiło się wówczas zabicie przez François’a Ravaillaca, francuskiego szlachcica, króla Francji Henryka IV. Doszło do tego dziesięć lat przed wydarzeniami w Warszawie.
Prawdopodobnym podłożem zamachu Piekarskiego była polityka wyznaniowa prowadzona przez Zygmunta III Wazę. Władca jasno bowiem opowiedział się za kontrreformacją. Wprawdzie jak piszą historycy, cele kontrreformacji w Polsce realizowano zasadniczo bez stosów, skupiając się na opanowaniu życia umysłowego, ale też prowadzono politykę odcięcia różnowiercom drogi do zaszczytów i urzędów. Kiedy dodamy, że Piekarski był kalwinistą, czyli był wyznania wywodzącego się wprost z reformacji, łatwo dostrzec potencjalne motywacje zamachowca.
Sam Piekarski nie ujawnił podczas przesłuchań ani motywów swego działania, ani ewentualnych wspólników.
Na koniec warto wspomnieć, że niedoszły królobójca znalazł swoje niechlubne miejsce także w języku polskim. Do dziś powiedzenie "plecie, jak Piekarski na mękach”, przypomina o losie nieszczęsnego szlachcica.