Już kampania wrześniowa pokazała, że wprawdzie wbrew bardzo popularnej teorii Douheta wojny nim wygrać nie można, ale z pewnością przegra ją ten, który siłę wojsk powietrznych zlekceważy.
Wiele epizodów wojny powietrznej w 1939 roku związanych było także z terenem Śląska Opolskiego.
Trzeciego września nad Wojciechowem zestrzelony został samolot rozpoznawczo- bombowy „Karaś”. Zginęło wówczas trzech polskich lotników. Dziś upamiętnia to wydarzenie usytuowany w północnej części cmentarza komunalnego w Oleśnie Pomnik Lotników Polskich. Zwłoki poległych ekshumowano bowiem w 1969r. i złożono we fundamentach pomnika, którego kształt przypomina czasze opadających spadochronów. Napis na odsłoniętej w 1983r. płycie brzmi: „Lotnicy 22 Eskadry Bombowej 2 Pułku Lotniczego, ppor. pil. Józef Jeleń ur. 4.02.1917r., ppor. obs. Władysław Żupnik ur. 15.09.1909r., kpr. strz. sam. Stanisław Kapturkiewicz ur. 17.06.1917r.” Wraz z lotnikami złożono w pomniku szczątki dwóch piechurów , którzy zmarli w oleskim szpitalu od ran odniesionych podczas walk nad Prosną.
Dodajmy, że załoga zestrzelonego „Karasia” została wysłana na rozpoznanie ruchów niemieckich wojsk, które z terenu Śląska Opolskiego ruszały stalową nawałnicą w stronę Warszawy. Stamtąd także startowały niemieckie bombowce do lotów na polskie pozycje. M.in. z lotnisk polowych w Ligocie Dolnej i w Polskiej Nowej Wsi podrywały się w powietrze słynne Sztukasy, czyli Junkersy Ju-87. Stacjonowały tam 2-gi i 76-ty Pułk Bombowców Nurkujących, a przeprowadzane przez nie naloty porównać można w swym bestialstwie z nalotami na Guernikę w czasie wojny domowej w Hiszpanii.
Swoistą ciekawostką niech będzie fakt, że w pałacu Schönwald (dzisiejsze Świercze k. Olesna), znajdowała się 1 września 1939r. kwatera dowództwa całej niemieckiej 4 Floty Powietrznej, zaangażowanej w najazd na Polskę.
Przy granicy z Polską na terenie Śląska Opolskiego znajdowało się także sporo lotnisk polowych. Do boju startowały z nich nie tylko bombowce. Na przykład w Kamieniu Śląskim swoją bazę miał 1 dywizjon 2 pułku samolotów pościgowych, w składzie 45 Messerschmittów Bf 109D. Z danych zawartych w niemieckich archiwach wynika, że trzeciego września niemieccy myśliwcy zestrzelili co najmniej pięć polskich Karasi. Jeden padł łupem dowódcy jednostki stacjonującej w Kamieniu Śląskim, kapitana Johannesa Gentzena, który zresztą został pierwszym niemieckim asem lotniczym, mając na koncie zestrzelonych siedem polskich maszyn. Nie udało się ustalić, kto stał za zestrzeleniem „Karasia” nad Wojciechowem, niemieckie myśliwce czy obrona przeciwlotnicza? Być może jednostka kpt. Gentzena?
To, że polskie lotnictwo było w przededniu wybuchu drugiej wojny światowej słabe i w przeważającej mierze zapóźnione technicznie nie znaczy, że nie próbowało oddawać ciosów. Oczywiście na miarę swoich możliwości… Jak pisze znany historyk Andrzej Glass, już drugiego września bombowce typu „Łoś” zbombardowały stacje kolejowe Vossowska, czyli dzisiejsze Fosowskie oraz tę w Kluczborku. Przeprowadziły także udane uderzenie na kolumnę pancerną pod wspomnianym wcześniej Wieluniem. To piękne epizody polskiego lotnictwa, a zarazem powód do dumy dla miłośników techniki woskowej. PZL-37 Łoś był we wrześniu najnowocześniejszym polskim samolotem. Bojowo użyto zaledwie 46 maszyn.
Choć informacja, że polskie samoloty bombardowały miejscowość dziś będącą częścią Rzeczpospolitej brzmi nieco szokująco! Ale takie właśnie, pokrętne, są ścieżki, jakimi podążała najnowsza historia…
Ireneusz Prochera (oprac. Małgorzata Lis-Skupińska)