Ileż od tego czasu powstało dowcipów o popularnym maluchu, którego zresztą nieoficjalną nazwę uznano w końcu najzupełniej oficjalnie, tyle, że dopiero w 1997 roku, a więc blisko ćwierć wieku po rozpoczęciu produkcji. Można domniemywać, że wcześniej chluby polskiego przemysłu motoryzacyjnego nie godziło się deprecjonować tak „niepoważną” nazwą! Był to wszak owoc gierkowskiego boomu gospodarczego, w zamyśle „samochód dla Kowalskiego”. Chciano dobrze - jak wyszło, wszyscy wiemy. A propos wychodzenia! Z fabryk w Bielsku-Białej i Tychach w świat wyjechało do końca produkcji, czyli do roku dwutysięcznego blisko trzy i pół miliona samochodów. Warto również zaznaczyć, że ponad milion trzysta tysięcy Fiatów 126 zbudowano też we Włoszech. Wśród posiadaczy „maluchów” do dziś panuje przekonanie, że były to egzemplarze znacznie lepsze niż nasze, rodzime. I pewnie jest w tym wiele prawdy… Szczególnie w odniesieniu do egzemplarzy wyprodukowanych w czasach najgłębszego kryzysu gospodarczego w Polsce, a więc i deficytu podstawowych surowców.
Przez lata powstało także wiele wersji Fiata 126, które nie weszły do produkcji. Na przykład, choć może to brzmieć niewiarygodnie, także wersja kombi. Skończyło się jednak na prototypie. Podobny los spotkał wersję przedłużoną, z angielska zwaną „long”. Mimo potencjalnych korzyści wynikających z dodania metra długości, temat nie został podjęty przez przemysł. Niewiele natomiast zabrakło, by do produkcji seryjnej trafiła wersja wyposażona w silnik wysokoprężny, produkowany przez japońska firmę Kubota. Miała stanowić remedium na poważne braki benzyny. Niestety okazało się, że japoński jen mocno zdrożał i rzecz cała przestała się opłacać.
Blisko 900 tysięcy Polskich Fiatów 126p zostało wyeksportowanych do blisko 20 krajów świata. W związku z tym „maluch” doczekał się też lokalnych nazw, które pokazywały, że cieszył się pewną sympatią, ale respektu specjalnego nie budził. Ładnie brzmiało włoskie określenie "bambino" czyli "dziecko", ale bliższe prawdy było pewnie miano peglica , czyli „małe żelazko” nadane mu w Chorwacji i Serbii.
Można by się długo rozwodzić nad zasługami tego niezbyt pokaźnego pojazdu dla kolejnych pokoleń Polaków, ale myślę, że zupełnie trafnie opisał to zespół Big Cyc w poświęconej mu piosence:
„W Polsce każdy miał malucha,
I na niego mocno chuchał,
Mały, tani, na urlopy,
Zjeździł z nami pół Europy”.
Nic dodać, nic ująć! A poczciwy „kaszlak” , bo i tak bywa nazywany, jeszcze pewnie długo będzie obecny na naszych drogach.
Posłuchaj felietonu:
Ireneusz Prochera (oprac. Małgorzata Lis-Skupińska)