”Żółta koszulka lidera” to z pewnością jedno z tych określeń, które zapadało w pamięć. Podobnie jak i odtwarzane na zakurzonej ziemi kapslami z butelek zmagania prawdziwych kolarzy… Był w tym jakiś romantyzm, ale też i przeczucie, że chodzi o coś więcej. Gdy 25 maja 1975 – w Warszawie zakończył się 27. Wyścig Pokoju, w którym zwyciężył po raz czwarty i ostatni niestety Ryszard Szurkowski, nikt jeszcze nie wiedział, że to ostatni wielki sukces indywidualny Szurkowskiego. Mówiono za to głośno o zaciętej rywalizacji z innym wielkim polskim kolarzem Stanisławem Szozdą. Te nazwiska do dziś pozostały zresztą prawdziwymi ikonami polskiego sportu. Notabene we wspomnianej żółtej koszulce lidera Wyścigu Pokoju Szurkowski przejechał łącznie aż 52 etapy, z 89 w których brał udział. Wygrał 13 etapów, a po 9 razy był drugi i trzeci.
Co ciekawe, ostatni z czterech tryumfów w wyścigu przyszedł niemal równo pięć lat po pierwszym. 26 maja 1970 r. Szurkowski wygrał bowiem w 23. kolarskim Wyścigu Pokoju. Było to też zaledwie drugie, po Stanisławie Królaku zwycięstwo Polaka w tej imprezie.
Historia Wyścigu Pokoju to także historia polityki w sporcie. Organizowany był od 1948 przez organy prasowe partii komunistycznych państw obozu wschodniego, czyli „Trybunę Ludu”, „Rudé právo” i „Neues Deutschland”, a przez dwa lata także przez „Prawdę”.
Jak wspominał w 2008 roku Ryszard Szurkowski: „ Wyścig Pokoju tamtych lat to było niezwykłe wydarzenie sportowe. Pisało się o nim już od lutego. Trwały nie tylko prasowe rozważania, który z kolarzy polskich w nim pojedzie. To był nie tylko czas kolarskiego święta dla nas, ale i czas, kiedy kolarze w biało-czerwonych koszulkach budzili i ożywiali narodową dumę” .
Śmiało można powiedzieć, że życie w tak zwanych krajach demoludy przez dwa majowe tygodnie płynęło w rytmie kolejnych etapów Wyścigu Pokoju. Dziś pewnie popularność zmagań kolarzy można by w jakiejś mierze porównać do popularności skoków narciarskich.
Jak pisał Norbert Wójtowicz w artykule „Sport w służbie idei”, w czasach PRL-u (…) rywalizacja sportowa stała się formą wykazania „wyższości socjalistycznego systemu sportowego”. Wyraźne stało się to, co George Orwell wyraził w „1984” w słowach: sport jest to wojna minus strzelanie.
Choć jak legenda głosi, czasem strzelanie zastępowało okładanie się... pompkami rowerowymi, gdy tylko trafił się jakiś tunel i nikt nie widział. Ale to pewnie tylko legenda…
Posłuchaj felietonu:
Ireneusz Prochera (oprac. Małgorzata Lis-Skupińska)