Radio Opole » Na widelcu 2011-2012 » Na widelcu 2011-2012

Na widelcu 2011-2012

2012-01-31, 13:28 Autor: Radio Opole

Śmierć na żywo

© (fot. Małgorzata Lis-Skupińska/AFRO)
© (fot. Małgorzata Lis-Skupińska/AFRO)
Felieton to nie tylko podszczypywanie władzy, zwłaszcza felieton codzienny.

I zwłaszcza w sytuacji, kiedy – jak w Polsce – władza tak mocno raz za razem podpada społeczeństwu, że nie ma jej już gdzie szczypać. Wszędzie sińce i ślady po paznokciach felietonistów. No, chyba że jest się felietonistą „Wprost” - wtedy się władzę szczypie tak, żeby pogłaskać.

Do czego zatem służy jeszcze felieton? Do wyrażania zdumienia nad niezwykłością ludzkiego żywota, ironiczną przewrotnością losu, nieprzewidywalnością tego, co niesie nurt życia. Posłuchajcie...

W ostatnią sobotę w legnickim teatrze im. Modrzejewskiej podczas uroczystej premiery zmarł na widowni mężczyzna. Najpierw jednak zasłabł i osunął się w fotelu, wywołując zaniepokojenie wśród widzów. Co widząc, aktor odgrywający w sztuce lekarza, zbiegł ze sceny i jak to się ujmuje w raportach służb ratunkowych, podjął czynności reanimacyjne.

Większość publiczności myślała, że to element przedstawienia, bo tego typu chwyty są częstym zabiegiem naszych dramaturgów. Ludzie, przyzwyczajeni do udziwnień, przyglądali się ratowaniu człowieka jak grze scenicznej i uwierzyli dopiero wtedy, gdy ten skonał, a dyrektor Jacek Głomb wezwał przez megafon do rozejścia się.

Co ciekawe, zmarły był jednym z najwierniejszych widzów teatru, który od 20 lat nie opuścił ani jednej premiery!

Równie ciekawe jest to, że przedstawienie nie było pierwszym lepszym z brzegu, lecz inauguracją manifestu kontrrewolucyjnego z hukiem ogłoszonego kilka dni temu w prasie centralnej. W manifeście tym dyrektor Głomb nawołuje do powrotu do opowiadania na scenie historii z "początkiem, środkiem i końcem". Do odejścia od tego pretensjonalnego pseudoartystycznego bełkotu, którym raczą nas nowocześni, młodzi twórcy. Od tych sztuk, w których Hamlet musi koniecznie występować na golasa, a Romeo bywa zdeklarowanym gejem. W których Julia jest przedstawicielką mniejszości etnicznej, uciskanej przez nietolerancyjna katolicką większość – itd., itp....

I teraz intrygujące pytanie na koniec: Czy los inscenizując prawdziwą śmierć w teatrze, zakpił sobie z pana dyrektora, czy też raczej udzielił mu wsparcia?

Posłuchaj felietonu:

Zobacz także

1234567
Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej »