... wymyślonym przez Ministerstwo Głupich Kroków Monty Pytona, oznaczać to będzie, że Unia Europejska znów doznała legislacyjnego wzmożenia. Że po raz kolejny wymyśliła jakieś nieżyciowe, a drobiazgowe prawo i teraz wprowadza je w życie pod sankcją surowych kar.
Można na ślepo obstawiać, że nie ma takiego prawnego wariactwa, za którym nie zagłosowaliby w ciemno polscy (i opolscy) europosłowie. Oto dowód:
„Dzisiaj rano dowiedziałem się, że głosowałem za ACTA. Serio. I nie mam zamiaru się tego wypierać. Czy wiedziałem, za czym głosuję? Nie. Czy zawsze wiem, za czym głosuję? Rzadko. Czy inni posłowie i europosłowie wiedzą więcej? Nie.”
Tak europoseł, Marek Migalski, niegdyś nadworny socjolog Jarosława Kaczyńskiego, tłumaczył fakt, że swego czasu głosował za słynną ostatnio ustawą.
Przyznam, że w pierwszej chwili urzekła mnie ta szczerość europosła. Oto, niczym swój chłop przy piwku, zwierza się nam z tego, że ani on, ani jego koledzy z Parlamentu w Strasburgu nawet nie czytają tych wszystkich skomplikowanych projektów prawnych, tylko szast prast, unoszą rękę, a potem do kasy. A jest się po co ustawiać. Właśnie zakończył się proces polityka Marcina Libickiego z Głosem Wielkopolskim o to, że gazeta, udaremniając mu rzekomo swą demaskatorską publikacją zostanie posłem do parlamentu, pozbawiła go dochodu, jaki by z tego tytułu osiągnął. Cztery miliony złotych – na tyle Libicki wyliczył swe niedoszłe euro łupy. Ponad milion dolarów. Kiedyś na taki majątek harowało od świtu do nocy kilka pokoleń chicagowsko-zakopiańkich górali.
Jak powiedziałem, urzekła mnie ta szczerość, bo ja jestem taki prostoduszny frajer. Ale gdy się już z niej otrząsnąłem, dotarło do mnie, jak mocno wyznanie posła dowodzi tego, że wybieramy sobie do władzy durniów, którzy na dodatek i nas mają za durniów.
Posłuchaj felietonu: