Chodziło o filary pierwszy, drugi i trzeci, które czymś sie tam między sobą różniły, choć z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć, że emerytowi jest właściwie obojętne, w który filar łupnąć głową, aby skrócić swe głodowe męki.
Bo jak było na tamtych reklamówkach? Dziadek z babcią w papuzich koszulach i z drinkami w dłoniach bujali się na hamakach, a nad nimi bujały się palmy. Dziś okazuje się, że tamto bujanie to była... bujda. Bo dziadek z babcią będą zasuwali prawie do siedemdziesiątki, a co do drinków, to będzie ich stać jedynie na kefir z Biedronki, a i tak raczej taki kupowany w zgrzewce - na promocji. A do tego kartofelki, ale bez mięska, bo mięsko ciężko posiekać samymi dziąsłami. W którym by bowiem nie byli filarze, na sztuczne zęby z emerytury nie starczy.
Dlaczego nikt z kolegów dziennikarzy nie przywołuje dziś tamtej głośnej kampanii z lat 90. która była elementem jednej z czterech rzekomo fundamentalnych reform państwa? Dlaczego nikt nie szuka winnych? Niekoniecznie po to, żeby ich wsadzać za kraty, ale może przynajmniej zadać kłopotliwe pytania... No i dlaczego główny wódz tamtych reform, z których wyszło wielkie NIC chadza dziś w glorii wielkiego euroważniak, którego eksponowana posada w Brukseli ma nam rzekomo dodawać splendoru i sycić naszą patriotyczną dumę. Tak, mam na myśli Jerzego Buzka, gdyż za jego rządów wznoszono owe filary, które właśnie posypały się na naszych oczach.
Miał polski emeryt paradować po Hawajach w koszuli w papugi, tymczasem sam został wystrychnięty na dudka.
Posłuchaj felietonu: