No cóż, pytanie „jak żyć?” zadawali od wieków najtężsi myśliciele i nikt nie robił im z tego powodu takiej promocji jaką dziś robi się Kowalczykowi. Zabiegają o niego różne partie, na razie tak, jak się zabiega o sympatyka, ale dziennikarze już zadają mu pytania, czy nie ma ochoty na głębsze wejście w politykę. Niczego nie wykluczam, odpowiada Kowalczyk, niczym wytrawny chiński dyplomata pytany o trzecią wojnę światową. Oto siła, ale i durnota współczesnych mediów. Oto potęga pijarowskiej blagi. Oto moc kamer i marketingu narracyjnego. Z chłopa król... Mieliśmy już jednego. Wystarczy kilka chwytliwych grepsów.
Oczywiście esencja pytania „jak żyć?” w przypadku Kowalczyka nie była natury egzystencjalno-moralnej. Tu bardziej chodziło nie o to, jak żyć, lecz: za ile żyć? Albo: jak żyć we współczesnej Polsce za takie marne pieniądze? Czyli jak żyć, by przeżyć do pierwszego?
O ile jednak pan paprykarz chętnie eksponuje swe krzywdy, o tyle korzyściami już się nie chce pochwalić. Dociskany przez dziennikarza TVN 24 o swoje zarobki, Kowalczyk kluczył, zwodził i wił się, jak ta trąba powietrzna, co go zrobiła w trąbę. Aż w końcu oświadczył, że nie wie, ile zarabia. No cóż, odpowiedź godna ruskiego miliardera, ale nie chytrego chłopka z centralnej Polski, któremu żal było ubezpieczyć swe uprawy, więc się wepchał przed kamery z pyskiem. On teraz mówi, że nikt nie chce ubezpieczać tuneli foliowych, w co nie sposób uwierzyć, gdyż dziś ubezpieczyć można wszystko: od nóg piłkarza po biust aktorki porno. Kwestią do dyskusji pozostaje tylko wysokość stawki za polisę. No ale trudno się dziwić, że budowlę tak nietrwałą jak folia rozciągnięta na patykach ubezpiecza się drożej niż dom z betonu.
Tak czy tak, gdy kiedyś zobaczycie Kowalczyka na fotelu wiceministra rolnictwa, wspomnijcie moje słowa o potędze politycznej blagi. Aż strach się bać.
Posłuchaj felietonu: