Nie zadręczajcie ich. Niech lato będzie beztroskie, pełne luzu i spontanu. Jeśli nawet z powodu chudości rodzicielskiego portfela, niektóre dzieci spędzą je w domu, to przynajmniej niech odpoczywają bez dodatkowych obowiązków. Bez napinki i wakacyjnego wyścigu szczurów.
Swój apel wygłaszam powodowany informacją, jaka przeczytałem w Rzeczpospolitej, która podała wakacyjny rozkład 12-letniego Łukasza. Zaraz po szkole obóz tenisowy, potem trzytygodniowy kurs angielskiego, na koniec zaś obóz rowerowy, bo trzeba rozwijać krzepę. A kiedy odpoczynek?
Okazuje się, że istnieje groźna tendencja, suflowana przez szkoły, a podchwytywana ochoczo przez rodziców, żeby dziecku zagospodarowywać szczelnie cały wolny czas. Stąd idee obozów edukacyjnych, wyjazdowych kursów dokształcających i tym podobnych imprezek, gdzie w wakacyjnych dekoracjach i w pseudowakacyjnym klimacie, wbija się dzieciom do głów kolejne dawki wiedzy – żeby potem lepiej radziły sobie w trakcie roku szkolnego. No i w życiu dorosłym. I zamiast pływać, opalać się, biegać za piłką, zajadać lodami, podglądać płeć przeciwną i zakochiwać się, dzieci na wakacjach zdobywają dziś certyfikaty, kolekcjonują dyplomy, budują swoje osobiste portfolio, gdzie gromadzą umiejętności, jakie za parę lat będą mogły sobie wpisać do cv, choć dziś cv i tak nikt nie czyta, bo liczą się znajomości albo czwórka z przodu. Mam na myśli rozmiar biustu.
A propos... Mała Poppy Burge z USA dostała niedawno od matki na swoje siódme urodziny - wart 10 tysięcy dolarów - talon na... powiększenie piersi. Zaatakowana przez media matka, broniła się tak: „Dziewczynki nie śnią już o Królewnie Śnieżce albo Kopciuszku. Ja po prostu wspieram ją i pomagam zrealizować jej marzenia.'
Oto, co nas czeka, proszę państwa, gdy nie damy dzieciakom spokojnie wypoczywać. Ręce precz od wakacji!!!
Posłuchaj felietonu: