Paryż - florecistka Walczyk-Klimaszyk: nie osiadam na laurach
Podopieczna trenerów Pawła Kantorskiego - w klubie oraz Tomasza Ciepłego - w kadrze ma za sobą bardzo udany sezon. Regularnie plasowała się w czołowej "10" zawodów Pucharu Świata, a dwa miesiące temu w Szanghaju zajęła drugą lokatę, najwyższą w historii swoich występów. W czerwcu reprezentantka Polski zdobyła dwa medale w mistrzostwach Europy – brązowy indywidualnie oraz srebro w drużynie. Jak przyznała, droga na szczyt trwała ponad dwa lata.
"To było jakiś czas po igrzyskach w Tokio, gdy mój trener klubowy Paweł Kantorski przestał być szkoleniowcem kadry. Dyskutowaliśmy, co należy zmienić i uznaliśmy, że częściej powinnam wyjeżdżać za granicę i startować nawet w turniejach satelitarnych. To są imprezy niższej kategorii, gdzie za zwycięstwo do rankingu można dostać... jeden punkt, ale tu nie o punkty chodziło. My to nazywamy treningiem startowym, gdzie walczy się przy dużych obciążeniach na zajęciach, ale jednocześnie jest adrenalina, która zawsze towarzyszy pojedynkom o stawkę. Staraliśmy się raz w miesiącu być na zgrupowaniu zagranicznym, co jednak kosztuje sporo wyrzeczeń, z drugiej strony to zaowocowało" – powiedziała PAP Walczyk-Klimaszyk.
Zawodniczka jednocześnie stworzyła swój indywidualny team, w składzie którego - oprócz Kantorskiego - znalazł się trener przygotowania fizycznego Bartosz Hekiert, psycholog Marcin Kochanowski oraz fizjoterapeuci. Jak zaznaczyła, psycholog akurat w szermierce to niezwykle pożądana osoba i bardzo jej pomógł.
"Prawie wszystkie dziewczyny korzystają z usług psychologa. W szermierce to się sprawdza, bo mamy walkę z przeciwnikiem, ale często też z samym sobą. Poza tym pomaga on w zupełnie innych sprawach. Ja ostatnio często wyjeżdżałam, była tęsknota za domem, chwile zwątpienia i psycholog też wtedy jest dla nas wsparciem" - tłumaczyła.
Zwieńczeniem udanego pierwszego półrocza były dwa krążki zdobyte w Bazylei w mistrzostwach Starego Kontynentu.
"Ten indywidualny medal mistrzostw Europy seniorek długo za mną +chodził+ i byłam bardzo szczęśliwa, że w końcu udało się go wywalczyć. Potem dorzuciłyśmy srebro w drużynie. Taki sukces uskrzydla przed turniejem olimpijskim, ale z drugiej strony podchodzimy też z pokorą. Wiemy, że cały świata przygotowuje się przede wszystkim na tę najważniejszą imprezę czterolecia, więc nie osiadamy na laurach" - przyznała.
Sukces w Bazylei wywindował florecistkę KU AZS-UAM Poznań na piąte miejsce międzynarodowego rankingu. Walczyk-Klimaszyk zdradziła, że trener Kantorski dokładnie taki cel założył przed początkiem obecnego sezonu.
"Powiedział, że celuje w piąte, szóste miejsce, a ja spojrzałam na niego i pomyślałam: +no dobra…, OK.+. Nie mówię, że było to dla mnie nierealne, ale też nie byłam przekonana, że jestem w stanie to osiągnąć. W końcu nigdy nie byłam tak wysoko w swojej karierze. Na początku sezonu po pierwszych startach spadłam z dziewiątego miejsca do drugiej dziesiątki. Ostatecznie trener jednak dobrze wycelował" – oceniła.
W kadrze florecistek, choć najwyżej notowana, będzie jedyną olimpijską... debiutantką. Martyna Synoradzka startowała w 2012 roku w Londynie (w drużynie i indywidualnie), a cztery lata później w Rio de Janeiro wystąpiła Hanna Łyczbińska. Z kolei Martyna Jelińska rywalizowała trzy lata temu w Tokio. Walczyk-Klimaszyk zrobiła już wstępne rozeznanie, na czym polega magia igrzysk i turnieju olimpijskiego.
"Dziewczyny wracając z tych imprez zawsze dzieliły się swoimi wrażeniami, więc sporo się już nasłuchałam. Często też pytam, co zabrać ze sobą, czy to mogę ubrać, itd. Wiem, że w trakcie zawodów w call-roomie długo się czeka, bo wszystko jest podporządkowane transmisji telewizyjnej. A nasze zawody rzadko pokazywane są w telewizji. Brałam też wcześniej udział w takich, nazwijmy to, +imitacjach+ igrzysk olimpijskich, jak Uniwersjada czy Igrzyska Europejskie. Mogę powiedzieć, że wiem, +czym to się je+, ale też zdaję sobie sprawę, że ta atmosfera jest nieporównywalna" – podkreśliła.
Liderka kadry nie stawia sobie konkretnych celów przed indywidualnym startem w Paryżu.
"Będę chciała zrealizować wszystkie założenia i zakończyć turniej ze świadomością, że zrobiłam wszystko, co mogłam. Staram się nie stawiać poprzeczki na poziomie jakiegoś konkretnego wyniku" – przyznała.
Turniej indywidualny na igrzyskach różni się od tych na mistrzostwach świata, Europy czy na zawodach Pucharu Świata. W rywalizacji olimpijskiej bierze udział znacznie mniej zawodników, nie ma też walk eliminacyjnych, choć Walczyk-Klimaszyk, z racji wysokiej pozycji w światowym rankingu, rzadko w nich startuje.
"W pojedynkach grupowych walczyłam na mistrzostwach Europy, ale one są dość specyficzne i krótkie, bo tylko do pięciu trafień. I tak naprawdę wszystko może się wydarzyć. Jedna pomyłka sędziowska może zadecydować o wyniku, więc lepiej mniej się stresować" – zauważyła.
W turnieju drużynowym Polki, które obecnie plasują się na piątym miejscu w rankingu międzynarodowej federacji, zmierzą się z czwartą Japonią. Biało-czerwone w ostatnim czasie rzadko rywalizowały z Azjatkami, a pochodząca z Pabianic florecistka nie ukrywa, że są to niewygodne rywalki.
"W tym sezonie w +drużynówce+ pokazałyśmy, że możemy wygrać z każdym, Japonki też pokonałyśmy na Pucharze Świata w Paryżu. Może jeszcze Włoszki pozostają poza naszym zasięgiem. Japonia to bardzo niskie zawodniczki i przez to mają małe pole trafienia, w trakcie walk wyginają się w każdą stronę. W takich pojedynkach trzeba być niezwykle cierpliwym i nie irytować się, gdy nie można trafić. Tak sięgam pamięcią i tych pojedynków indywidualnych z Japonkami też nie miałam zbyt wiele. Dlatego ważna będzie analiza poszczególnych zawodniczek" – wskazała.
Jak dodała, rywalizacja drużynowa jest dość nieobliczalna, a na igrzyskach trenerzy mają też ograniczone pole manewru.
"Te turnieje są czasami nieprzewidywalne. Jedna gorsza walka jednej zawodniczki może mocno odmienić losy całego spotkania. Szkoda tylko, że w turnieju drużynowym na igrzyskach trenerzy mają do dyspozycji tylko jedną zmianę na całe zawody. I trochę współczuję Tomkowi Ciepłemu, bo to mogą być bardzo trudne decyzje" – podsumowała.
Turniej indywidualny florecistek rozegrany zostanie 28 lipca, a rywalizację drużynową zaplanowano na 1 sierpnia.(PAP)
autor: Marcin Pawlicki
lic/ pp/