Wimbledon - tradycja i porządek, czyli proszę nie biegać
Pierwsi kibice pod bramy przychodzą około godzinę przed ich otwarciem. Najbliżej mają mieszkańcy wimbledońskiego parku, którego część przeznaczana jest na pole namiotowe.
Nad porządkiem w kolejkach czuwają elegancko ubrani stewardzi. Zagadują oczekujące osoby, pytając czyj mecz ich najbardziej interesuje i w razie potrzeby tłumaczą, gdzie położony jest kort, na którym będzie on rozgrywany.
Wszystko wskazuje na to, że frekwencja w czwartkowych wyborach parlamentarnych w Wielkiej Brytanii wyniesie nieco poniżej 60 proc. i będzie drugą najniższą przez ostatnie 100 lat. Organizatorzy Wimbledonu, mimo kiepskiej pogody, na liczbę kibiców nie mogą narzekać. W ubiegłym roku w trakcie całego turnieju było ich ponad pół miliona.
Wimbledonem, którego pierwsza edycja odbyła się w 1877 roku, tradycyjnie żyje cała lokalna społeczność. Jak choinkowymi ozdobami na święta Bożego Narodzenia, tak teraz tenisowymi elementami ozdobione są witryny sklepów, restauracji, a nawet punktów usługowych, jak psi fryzjer.
Tradycja, elegancja i etykieta to elementy nierozłącznie związane z tym turniejem. Dziennikarzom zasiadającym na trybunie prasowej nie wolno dopingować zawodników, ani nawet oklaskiwać.
Barwami Wimbledonu są ciemna zieleń i fiolet. Zawodnicy jednak muszą być ubrani na biało. Biel jako dominujący kolor stroju wprowadzono w 1963 roku, a od 1995 w regulaminie znajduje się zapis, że uniform ma być prawie cały biały.
Po pierwszym meczu w tym roku pytań nie uniknął Novak Djokovic, na którego operowanym w czerwcu kolanie znajduje się stabilizator w kolorze... szarym.
"Wiem, że nie jest idealny, ale wierzcie mi, próbowaliśmy zdobyć biały. Lubię grać na biało i lubię przestrzegać zasad. Dowiadywaliśmy się, czy mogę zagrać w takim i dostałem zgodę" - tłumaczył Serb.
Białe stroje wiążą się też z ograniczeniem do minimum ekspozycji sponsorów. W tej kwestii organizatorzy restrykcyjni są również wobec... siebie. Na terenie kompleksu próżno szukać reklamowych banerów, ale firmy i tak są skłonne płacić fortunę, aby zostać oficjalnym partnerem. Slazenger dostarcza piłki od 1902 roku, co jest najdłużej trwającą umową sponsorską w historii sportu.
Sławy z innych dziedzin podziwiają tenisistów od meczów pierwszej rundy, a kiedy w liczącej 80 miejsc Loży Królewskiej pojawi się Król, Królowa lub następca tronu zawodnicy mają obowiązek się pokłonić. Królowa Elżbieta II swoją obecnością zaszczyciła cztery razy - w 1957, 1962, 1977 i 2010 roku.
"Zostaliśmy przed meczem poinstruowani. Zapewne po to, aby nie zrobić czegoś głupiego. Poproszono nas o pokłonienie się, co oczywiście nie było problemem" - przyznał w 2012 roku Roger Federer, którego mecz z Fabio Fogninim z Loży oglądał obecny król Karol III.
To wszystko sprawia, że Wimbledon jest nie tylko najstarszym turniejem tenisowym, ale przede wszystkim najbardziej prestiżowym, choć rywalizacja na kortach trawiastych w kalendarzu została ograniczona do nieco ponad miesiąca w roku.
"Tylko aktor na Broadwayu, śpiewak w La Scali i tancerz w Teatrze Bolszoj rozumieją, co czuje tenisista na Wimbledonie" - napisał w swoich wspomnieniach czterokrotny triumfator Australijczyk Rod Laver.
Z Londynu - Wojciech Kruk-Pielesiak (PAP)
wkp/ pp/