Wybory do PE/ Część Belgów miała tylko sześć godzin na wywiązanie się z wyborczego obowiązku
W Belgii uprawnionych do głosowania jest prawie 8,5 milionów wyborców, z czego 244 tys. to osoby między 16 a 17 rokiem życia. Szesnastolatkowie wzięli udział w wyborach europejskich po raz pierwszy.
Dzięki temu głosować mogła - po raz pierwszy - cała czwórka dzieci króla Belgów Filipa i królowej Matyldy, w tym najmłodsza córka księżniczka Eleonora, która w tym roku ukończyła 16 lat. Zwyczajowo król i królowa nie głosowali, by być neutralnymi.
Głosowanie w Belgii jest obowiązkowe, co zapewnia zazwyczaj wyższą niż w innych krajach UE frekwencję. Za niestawienie się w lokalu wyborczym grożą kary, choć często nie są one egzekwowane.
Belgowie wybiorą 22 eurodeputowanych spośród 720 z całej Unii. W odbywających się tego samego dnia wyborach do parlamentu federalnego wyłonionych zostanie 150 posłów, do parlamentu Flandrii - 124, regionu Brukseli - 89, Walonii - 75, parlamentu mniejszości niemieckojęzycznej - 25.
Lokale wyborcze są otwarte od godz. 8 do godz. 14, do godz. 16 można głosować elektronicznie, ale nie we wszystkich komisjach jest to możliwe. W Brukseli, gdzie we wszystkich lokalach można głosować przez komputer, głosowanie zaczęło się od problemów technicznych, z tego powodu kilka komisji zostało zamkniętych.
Belgijskie media donoszą też o tym, że we Flandrii niektórzy 16- i 17-latkowie, którzy są uprawnieni do głosowania tylko w wyborach do PE, przez pomyłkę otrzymali też listy do parlamentu federalnego i regionalnego. MSW nie chciało potwierdzić tych doniesień, ponieważ głosowanie jest anonimowe.
Tijl Deschuyffeleer z Flandrii powiedział PAP, że w kolejce do głosowania spędził godzinę. "Ten system jest rzeczywiście mało efektywny" - zauważył. We Flandrii, gdzie mieszka, według prognoz ma wygrać skrajnie prawicowy Nowy Sojusz Flamandzki opowiadający się za secesją regionu. Deschuyffeleer ocenia jednak, że na podział kraju nie ma szans, a politycy powinni się skupić na uporządkowaniu finansów zadłużonego kraju.
Natomiast Polacy chcący wziąć udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego w Belgii mogli oddać głos w siedmiu obwodach, z czego trzy są w Brukseli. Belgia wiedzie prym na świecie pod względem zarejestrowanych polskich wyborców zagranicą, a dwa z trzech lokali w Brukseli są w pierwszej trójce razem z komisją w Londynie.
Wybory do Parlamentu Europejskiego cieszą się mniejszą popularnością od parlamentarnych także w unijnej stolicy. Do oddania głosu w komisji w siedzibie Stałego Przedstawicielstwa RP przy UE przy Avenue de Cortenbergh zapisało się 1158 osób. "To jest prawie trzy razy mniej niż w wyborach parlamentarnych w październiku 2023 r., kiedy do głosowania zapisało się prawie 3 tys. osób" - powiedziała PAP Kaja Zalewska-Dufour, przewodnicząca komisji wyborczej.
Do godz. 12 głos oddało 40 proc. osób zapisanych do głosowania w tej komisji. Dodatkowo, wiele osób przychodzi oddać głos z zaświadczeniem, które pobrały w swoich gminach w Polsce, a w Brukseli przebywają tymczasowo. Pojawiła się np. grupa 18-latek z Zakopanego, które oddały swój pierwszy w życiu głos na wycieczce w belgijskiej stolicy.
Mieszkająca w Brukseli Polka, Dorota, od 14 lat oddaje głos w Belgii. Jak powiedziała PAP, żałuje jednak, że musi głosować na listę warszawską, a nie z rodzimego miasta. "Moja córka ma trzy i pół miesiąca. Kiedy głosowałam w październiku, była w brzuszku, dziś przyjechała na wybory w wózku, za rok w wyborach prezydenckich sama wrzuci kartę do urny" – zapewniła.
W Belgii najliczniejszą grupą migrantów z UE są Francuzi, dlatego głosowanie dla nich organizowane jest od lat przy stadionie w Heysel w Brukseli. "Jest nas tu tak dużo, że trzeba wynajmować większą powierzchnię. Frekwencja była duża, do południa zagłosowało niemal tyle osób, co dwa lata temu w wyborach prezydenckich" - powiedział Constant Kohler, który pochodzi ze Strasburga.
Z Brukseli Magdalena Cedro i Jowita Kiwnik Pargana (PAP)
mce/ jowi/ sp/