Brian Cox o kreacji Joaquina Phoeniksa w „Napoleonie”: "Jego występ był przerażający"
„Jego występ był prawdziwie okropny. Naprawdę przerażający. Nie wiem, co on sobie myślał. Uważam, że to w zupełności jego wina, a Ridley Scott mu nie pomógł. Mogę wam powiedzieć, że sam zagrałbym to o wiele lepiej. Można powiedzieć, że ten film to dobry dramat, ale byłoby to kłamstwo” – ocenia Cox. Logan Roy z „Sukcesji” pozwolił sobie również na niewybredną grę słów z imienia Joaquin, które brzmi podobnie jak „wacky”, czyli „głupawy”. „W pewnym sensie było to właśnie taki głupawy występ” – kontynuuje aktor cytowany przez portal The Standard.
Pytany o niezgodności historyczne w filmie Scotta, Cox wspomniał inne historyczne dzieło, w którym wystąpił, film „Braveheart – Waleczne serce”. „+Waleczne serce+ jest wypełnione bzdurami. Mel Gibson jest w nim wspaniały, ale w filmie pełno kłamstw. Wallace nigdy nie zapłodnił francuskiej księżniczki. Ten film to bzdury” – nie ma wątpliwości gwiazdor.
Dostało się również krytykom. Odpowiedź sprowokowały recenzje porównujące jego rolę w „Sukcesji” do występów teatralnych. „To głupie, dlaczego dokonywać takich porównań? To takie oczywiste. Większość krytyków jest głupia. Naprawdę są głupi. Krytyka teatralna przepadła. Kiedy myślisz o tych wspaniałych krytykach z przeszłości, nie ma dziś nikogo, kto mógłby się z nimi równać. Nie odrabiają swoich lekcji domowych” – twierdzi Cox.
Krytycy według Coksa są głupi, to kto jego zdaniem jest idiotą? „Bardzo trudno jest rządzić Stanami Zjednoczonymi, a już bez dwóch zdań nie potrzeba do tego idiotów takich jak Donald Trump. Uważam, że Joe Biden to dobry człowiek, ale jest już za stary” – kończy aktor. (PAP Life)
kal/ag/