Aaron Sorkin ujawnił, że miał udar mózgu. „To był dla mnie moment otrzeźwienia”
Aaron Sorkin podzielił się z fanami informacją na temat swoich niedawnych problemów zdrowotnych. Twórca takich produkcji, jak „Gra o wszystko”, „Proces Siódemki z Chicago” czy „Lucy i Desi”, w rozmowie z „The New York Times” wyjawił, że w listopadzie przeszedł udar mózgu. Nagrodzony Oscarem filmowiec pracował wówczas nad swoim nowym broadwayowskim musicalem „Camelot”. Sytuacja była wyjątkowo poważna – zajmujący się Sorkinem lekarz powiedział mu, że z tak wysokim ciśnieniem krwi „powinien być martwy”.
„To był dla mnie moment otrzeźwienia. Do tej pory myślałem, że jestem jedną z tych osób, które mogą jeść, co chcą i palić, ile chcą, bo to na nie w żaden sposób nie wpływa. Jak bardzo się myliłem” – wyznał scenarzysta „The Social Network” i „Moneyball”. I dodał, że skutki udaru odczuwa do tej pory - wciąż nie odzyskał smaku, a do niedawna nie był w stanie się podpisać i miał poważne problemy z wypowiadaniem się.
Sorkin podkreślił, że ów groźny incydent zdrowotny skłonił go do radykalnej zmiany stylu życia. Na początek rzucił papierosy, co było dla niego wyjątkowo trudne, bo – jak sam twierdzi - palenie pomagało mu w pisaniu. „To była nieodzowna część całego procesu, jak kartka czy długopis. Nie chcę o tym za dużo mówić, bo zaraz zacznę się ślinić” – stwierdził żartobliwie. Filmowiec zmodyfikował również swój jadłospis, eliminując z niego smażone i ciężkostrawne potrawy. Zaczął też ćwiczyć dwa razy dziennie.
Scenarzysta zaznaczył, że uważa się za „szczęściarza”, bo udar nie doprowadził u niego do uszkodzenia mózgu. Jak podkreślił, zdecydował się upublicznić tę informację ku przestodze. „Przez pewien czas martwiłem się, że już nigdy nie będę w stanie pisać. Jeśli dzięki mojej historii choć jedna osoba rzuci palenie, będę zadowolony” – powiedział filmowiec. Premiera spektaklu „Camelot” realizowanego na podstawie nowej książki Sorkina odbędzie się 13 kwietnia w nowojorskim Vivian Beaumont Theater. (PAP Life)
iwo/ gra/