Zasłużony dziennikarz red. Łukasz Jedlewski spoczął na Powązkach
Urodził się 27 listopada 1934 roku w Warszawie. W latach 1955-1971 związany był z redakcją „Sportowca”. Od 1976 do 1990 roku pełnił funkcję redaktora naczelnego „Przeglądu Sportowego”. Jako aktywny dziennikarz pracował do 2002 roku. Mimo przejścia na emeryturę ciągle współpracował z „PS”.
„Jako jeden z pierwszych polskich dziennikarzy piszących wkroczył również na arenę telewizyjną, komentując koszykówkę. Do dzisiaj brzmią mi w uszach jego wspaniałe komentarze i entuzjazm, kiedy nasza reprezentacja mężczyzn wywalczyła srebrny medal mistrzostw Europy we Wrocławiu. Takie nazwiska jak Janusz Wichowski czy Bogdan Likszo były bardzo bliskie Łukaszowi. Ale może najbliższe mu były nazwiska i imiona koszykarek, bo był dziennikarzem najbliższym polskiej koszykówki kobiecej, powiernikiem wszystkich najlepszych zawodniczek, które przychodziły do redakcji +Przeglądu Sportowego+. Traktował te wysokie dziewczyny jak córki. On był dla nich encyklopedią tego sportu. Dlatego w redakcji nie wyobrażaliśmy sobie, żeby ktokolwiek inny mógł o kobiecej koszykówce pisać” – wspominał zmarłego podczas ceremonii na Cmentarzu Wojskowym redaktor Maciej Petruczenko.
„To, co najbardziej zapamiętaliśmy, to był jego serdeczny uśmiech, którym witał wszystkich wkraczających do redakcji. I pomocna dłoń, jaką wyciągał do każdego z kolegów po piórze. Można powiedzieć, że stawał się członkiem rodziny każdego z nas. Cechowała go nadzwyczajna kultura osobista, był serdeczny i otwarty w stosunku do wszystkich” - dodał.
Redaktor Jedlewski cztery razy obsługiwał igrzyska olimpijskie, osiem razy mistrzostwa świata i 35 razy mistrzostwa Europy w koszykówce kobiet i mężczyzn. Stał się dziennikarzem legendarnym, encyklopedią wiedzy i wielkim przyjacielem środowiska koszykarskiego i sportowego.
Tak wspomina go w wypowiedzi dla PAP legendarny trener Ludwik Miętta-Mikołajewicz: „Poznaliśmy się w połowie lat 50. ub. wieku, a od mistrzostw Europy koszykarek 1958 w Łodzi datuje się nasza przyjaźń. To wtedy rozegraliśmy w sali łódzkiej YMCA mecz dziennikarze - trenerzy, w którym z jednej strony wystąpili m.in. Łukasz, Leszek Skinder i Zbigniew Wojciechowski, a z drugiej m.in. Józef Żyliński, Bogdan Bartosiewicz i ja. Potem spotykaliśmy się na niezliczonej ilości koszykarskich imprez - mistrzostwach świata, Europy, turniejach przedolimpijskich. Pamiętne mistrzostwa Europy we Wrocławiu 1963 Łukasz relacjonował dla TVP, a ja pełniłem funkcję spikera, stąd nasza bliska współpraca.
- Wśród dziennikarzy piszących o koszykówce był zdecydowanie numerem jeden, dysponując nie tylko wiedzą, ale i świetnym piórem. Kochał koszykówkę bezgranicznie i był jej oddany do końca swoich dni. Będzie mi Go bardzo brakowało. Niech spokojnie relacjonuje basket na niebiańskich parkietach”. (PAP)
cegl/ krys/