Piłkarskie ME kobiet - angielskie piłkarki i cały kraj świętują wygraną
"Sądzę, że w ciągu ostatnich 24 godzin więcej imprezowałyśmy niż faktycznie grałyśmy w piłkę" - powiedziała do zgromadzonych kibiców kapitan reprezentacji Anglii Leah Williamson. Na to, że wcale nie przesadzała wskazywał fakt, iż większość zawodniczek była w ciemnych okularach słonecznych, które, jak sugerowały brytyjskie media, miały raczej ukrywać zmęczone po niedzielnej imprezie oczy.
"Ten zespół lubi ciężko pracować, ale lubi też ostro imprezować" - przyznała Williamson.
Ale w bardziej poważnym tonie dodała, że wierzy, iż ich zwycięstwo zaowocuje "zmianami najlepszego rodzaju", a "dziedzictwo turnieju powstało już przed tym finałowym meczem", inspirując kobiety i dziewczynki w całym kraju. Z uznaniem mówiła też o holenderskiej selekcjonerce reprezentacji Sarinie Wiegman: "To brakujący składnik, którego Anglia szukała, a ona nas złączyła".
"(To było) szalone. Dużo muzyki, dużo tańca. Anglicy potrafią pić! Trochę za dużo alkoholu, jak sądzę. Ale w porządku. Cieszymy się tym. Kiedy masz takie zakończenie, to naprawdę dobrze jest mieć imprezę" - przyznała Wiegman, dla której był to drugi z rzędu triumf w kobiecych mistrzostwach Europy - pięć lat temu wywalczyła tytuł z Holandią.
Najbardziej szalony moment świętowania miał miejsce jeszcze w trakcie konferencji prasowej Wiegman, tuż po meczu. Nieoczekiwanie wparowały na nią reprezentantki Anglii, śpiewając "Football's Coming Home", a bramkarka Mary Earps nawet wskoczyła na stół i zaczęła na nim tańczyć. "Dostrzegłam swój moment. Dostrzegłam swoją szansę. Wykorzystałam ją. Czułam, że to był idealny moment, aby wejść na stół. Jeśli nie możesz tego zrobić po tym, jak jesteś mistrzynią Europy, to kiedy możesz?" - mówiła w poniedziałek, odnosząc się do tej sytuacji.
Świętowanie mistrzostwa Europy - pierwszego triumfu reprezentacji Anglii w seniorskiej piłce nożnej od czasu wygranej męskiej reprezentacji w mistrzostwach świata w 1966 r. - potrwa zapewne kilka dni, choć brytyjski rząd nie zdecydował się, by z tego powodu ogłosić dodatkowy dzień wolny od pracy. Ustępujący premier Boris Johnson zresztą przy tej okazji znowu znalazł się w ogniu krytyki, bo po pierwsze nie było go w niedzielę na meczu na Wembley, podczas gdy kanclerz Niemiec Olaf Scholz był, a po drugie nie znalazł czasu, by przyjąć zawodniczki na Downing Street i gratulacje na razie ograniczył do wpisu na Twitterze.
"Premier oglądał mecz w domu, wraz z, jak sądzę, 17,4 mln innych ludzi" - wyjaśniał w poniedziałek jego rzecznik.
Na trybunach Wembley była natomiast prawdopodobna następczyni Johnsona, minister spraw zagranicznych Liz Truss, która w poniedziałek zadeklarowała, że jeśli zostanie szefową rządu, zbada możliwość złożenia przez Anglię kandydatury do organizacji kobiecych mistrzostw świata w roku 2027.
W niedzielnym finale mistrzostw Europy Anglia pokonała Niemcy po dogrywce 2:1. Mecz obserwowało na trybunach ponad 87 tys. widzów, a transmisję telewizyjną - 17,4 mln.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)
bjn/ cegl/