Piknik otworzył prezes PKOl Andrzej Kraśnicki mówiąc m.in. że jest on jedyną okazją do spotkania się z ponad setką polskich medalistów olimpijskich, tych z lat minionych, ale i niedawnych igrzysk w Tokio czy Pekinie.

"Takiej możliwości nie ma nigdzie indziej, a piknik jest jednym z największych tego typu wydarzeń w Europie" - zaznaczył Kraśnicki.

List do uczestników skierował premier Mateusz Morawiecki.

"Wiemy, że sport jest sposobem spędzania czasu, który dobrze służy kondycji psychofizycznej, rozwijaniu pasji oraz różnego typu umiejętności. Każdy sportowiec powie nam, że sport stawia również wymagania. Domaga się bowiem samodyscypliny, koncentracji, systematyczności, które wyrabia się w trakcie wielogodzinnych często treningów. Są to cechy, nad którymi warto jednak pracować, bo mają kluczowe znaczenie w całym życiu. Są kwintesencją dojrzałej postawy ludzkiej, która charakteryzuje nie tylko dobrych sportowców, ale także odpowiedzialnych obywateli Rzeczypospolitej" - wskazał szef rządu.

Morawiecki wyraził zadowolenie i dziękował PKOl, że po dwóch latach pandemii, która mocno ograniczyła aktywność fizyczną, przywraca tę cykliczną i lubianą - nie tylko przez warszawiaków - imprezę.

"Cieszę się, że na dzisiejsze wydarzenie zaproszeni zostali młodzi sportowcy z Ukrainy, których wojna zmusiła do schronienia się w Polsce. Dziękuję za ten gest solidarności i braterstwa. W ten sposób hasło tegorocznego pikniku - "Sport łączy ludzi" - nabiera nowego wymiaru. Dziękuję też za pomoc, jakiej młodzieży ukraińskiej udzielają polskie kluby sportowe. To dzięki ich wsparciu nasi gości mogą nadal realizować swe sportowe marzenia" - dodał premier.

Życzenia udanej zabawy uczestnikom Pikniku złożyła zastępca prezydenta m.st. Warszawy Renata Kaznowska, jak również sekretarz Ambasady Ukrainy w Polsce Maksym Muzyczko, który przy okazji podziękował za pomoc udzielaną przez Polskę nie tylko sportowcom.

Wśród wielu atrakcji, zlokalizowanych na blisko 50 stanowiskach, sporą popularnością cieszyły zawody szermiercze, zmagania w badmintonie, hokeju na trawie, łucznictwie, judo, strzelectwie czy lekkoatletyce. Była także możliwość zjazdu na saneczkach pod okiem trenera Marka Skowrońskiego, Oblegane były stanowiska podnoszenia ciężarów i te na których można było sprawdzić swoją siłę na wioślarskim ergometrze.

Nie zabrakło także strefy paraolimpijskiej, która w poprzednich latach cieszyła się ogromną popularnością. Można było sprawdzić się w sześciu dyscyplinach paraolimpijskich: parabadmintonie, paraszermierce, parawioślarstwie, blind footballu i siatkówce na siedząco.

Gratką dla licznych "łowców autografów" była obecność wielu znakomitych sportowców, m.in. czterokrotnego złotego medalisty olimpijskiego w chodzie sportowym Roberta Korzeniowskiego, dwukrotnego mistrza w zapasach Andrzeja Wrońskiego, złotego medalisty igrzysk w Montrealu w pięcioboju nowoczesnym Janusza Pyciaka-Peciaka czy też jego "złotego" kolegi z Barcelony 1992 w drużynie Dariusza Goździaka.

"Jestem na każdym Pikniku, aby doładować się dobrą energią ludzi kochających sport. Mam wtedy jeszcze więcej ochoty i sił, żeby oddać coś tak ukochanemu przeze mnie sportowi" - zaznaczył Korzeniowski.

"Tak bardzo przez poprzednie dwa lata marzyłam, aby znów przyjechać do Warszawy na spotkanie z koleżankami, kolegami, no i oczywiście z kibicami. Marzenia się spełniają i jestem szczęśliwa, że mogę w tym znakomitym gronie powspominać tamte czasy i z nadzieją patrzeć na najbliższą sportową przyszłość. Cieszę się, że w moim ukochanym Krakowie w czerwcu przyszłego roku będę mogła obserwować rywalizacje o medale Igrzysk Europejskich" - powiedziała PAP jedna z najstarszych uczestniczek 23. Pikniku Olimpijskiego 87-letnia Barbara Ślizowska-Konopka, brązowa medalistka igrzysk olimpijskich w Melbourne w 1956 roku w gimnastycznym turnieju drużynowym z przyborem.

Na Kępie Potockiej można było w sobotę spotkać też Ludwikę Chewińska, nauczycielkę wychowania fizycznego w Zespole Szkół nr 27 w Warszawie, do której nadal należy rekord Polski w pchnięciu kulą - 19,58 m, ustanowiony 26 czerwca 1976 roku w Bydgoszczy.

"Te dwa lata pandemii tak nas wykończyły, nie pozwalając na te piękne spotkania przyjaciół ze stadionu i kibicami, że z radością przybiegłam na Piknik przypominający czasy, które dla nas nie wrócą, a były najszczęśliwsze" - powiedziała PAP Chewińska.

Sympatycy sportu gromadzili się także wokół Henryka Urbasia, byłego dziennikarza Polskiego Radia, a dziś redaktora naczelnego "Magazynu Olimpijskiego". Nie ma chyba ani jednego pytania kibiców i słuchaczy PR, na które nie potrafiłby on odpowiedzieć.

"Byłem uczestnikiem wszystkich dotychczasowych Pikników. Z sentymentem wspominam te pierwsze, organizowane w przepięknej scenerii kolebki sportu warszawskiego, na Agrykoli, położonej u stóp Zamku Ujazdowskiego" - przyznał Urbaś rozdając autografy sympatykom sportu.

Wspaniałą karierę wspominał trzykrotny olimpijczyk i zloty medalista z Montrealu Edward Skorek, który koszulkę reprezentacji siatkarzy przywdziewał w latach 1964-76 aż 284 razy.

"Miło jest spotkać się po latach i powspominać czasy zgrupowań w stołecznej Akademii Wychowania Fizycznego. Wprawdzie jest nas coraz mniej ale to nas nie zraża. To spotkanie daje możliwość wspólnego przemyślenia naszych dokonań" - opowiadał prawie 79-letni popularny "Szabla".

Sporą grupę uczestników stanowili zapaśnicy, którymi "dowodził" prezes związku, wicemistrz olimpijski z Moskwy 1980 Andrzej Supron. Był wśród nich trzykrotny medalista olimpijski Józef Tracz.

"Zawsze chętnie, kiedy nadchodzi czas Pikniku, jadę do stolicy, aby spotkać się z kolegami i koleżankami z maty, no i oczywiści z kibicami. Czekam na te chwile z utęsknieniem, bo Piknik to wydarzenie jedyne w swoim rodzaju" - podsumował Tracz.(PAP)

jej/ pp/