Biało-czerwoni w niedzielę w dramatycznych okolicznościach zremisowali w Bratysławie z Rosją 29:29. Prowadzili trzy sekundy przed końcem spotkania, a rywale wyrównali po rzucie niemal z połowy boiska.

„Niestety nie oglądałem całego meczu, bo miałem w tym czasie swój, ale wiem, jak było. Potem zobaczyłem ostatnie akcje. Widziałem, jak Michał Daszek +walnął+ na 29:28 i ostatni rzut Rosjan. To horror, szok, pech” – ocenił mieszkający od lat w Niemczech były zawodnik. Przyznał, że takie sytuacje się zdarzają, tym niemniej rzut powinien zostać zatrzymany.

„Czasem obrona nie jest taka prosta, jak się wydaje. Piłka ma poślizg, nabiera szybkości z takiej odległości, powinna być obrona, ale zdarza się. Trudno, skończyło się nieszczęśliwie, bo można było wygrać” – stwierdził.

W ostatnim spotkaniu fazy zasadniczej Polacy, którzy już wcześniej stracili szanse na awans do półfinału, zmierzą się w Bratysławie we wtorek z obrońcą tytułu Hiszpanią.

„Oglądałem ich niedzielny mecz z Norwegią (przegrany 23:27). Też robią dużo błędów i też nie wiadomo, w jakim zestawieniu zagrają w związku z koronawirusem. Wszystko jest możliwe, można z nimi powalczyć, a na pewno byłoby fajnie zakończyć turniej wygraną” – dodał.

Nie ukrywał, że w początkowej fazie mistrzostw, kiedy Polacy wygrali z Austrią i Białorusią, mogli być uważani za „czarnego konia” imprezy.

„Widać było fajną grę, zaczęto mówić, że możemy zajść daleko. Potem wszystko się wyklarowało inaczej. Chłopaki walczyli, ale trudno jednak powiedzieć, czy mogliśmy osiągnąć coś więcej. Wszystkie drużyny miały problemy zdrowotne. To jakaś masakra. Sam jestem trenerem i wiem, jak to jest w ostatniej chwili wszystko przestawiać, bo nie wiadomo, kto zagra” – zauważył szkoleniowiec 4-ligowego VfL Mennighueffen.

Podkreślił, że nie chciałby być na miejscy trenerów podczas trwających mistrzostw. „W moim klubie zawodnicy też chorują, w ostatni sezonie rozegraliśmy tylko kilka meczów, teraz parę już przełożono, a w takim turnieju na pewno nie jest to łatwe dla sztabu szkoleniowego. Robią wszystko, co mogą. Gramy dwoma skrzydłowymi na rozegraniu, co jest pewnym zaskoczeniem dla przeciwnika, ale łatwo potem ustawić potem obronę na taki zespół” – wyjaśnił.

Komplementował grę Szymona Sićko.

„Jest szybki, dynamiczny, potrafi wysoko wyskoczyć, rzucić z dystansu. Trzeba go jeszcze bardziej wykorzystać, grać pod niego. Troszkę martwi mnie prawe rozegranie, tam jest problem, nie widać nikogo, kto by mógł pomóc, rzucić z tyłu. Popełniamy tam za dużo błędów” – powiedział były reprezentacyjny skrzydłowy.

Za rok Polska będą współgospodarzem mistrzostw świata.

„Kadra ma czas, nie czuje presji kwalifikacji. Można się spokojnie skoncentrować na przygotowaniach. Zagramy u siebie, mam nadzieję, że będą w halach kibice. To na pewno będzie duży plus dla naszego zespołu. Jeśli tylko będzie to możliwe, przyjadę do Polski na mecze” – zadeklarował srebrny (2007) i brązowy (2009) medalista mistrzostw świata.

Autor: Piotr Girczys (PAP)

gir/ krys/