Olga Bołądź i Rafał Zawierucha brali korepetycje u prawdziwego paparazzi przed swoim nowym filmem
W komedii romantycznej „Miłość na pierwszą stronę” Olga Bołądź i Rafał Zawierucha kreują postaci paparazzich Niny i „Krupnika”. On jest doświadczonym fotoreporterem, ona jego wspólniczką, która stawia pierwsze kroki w tym zawodzie. Niespodziewanie Ninę połączy uczucie z synem prezydenckiej pary, Robertem (Piotr Stramowski), najbardziej pożądaną partią w Polsce. Przypomina to nieco historię kopciuszka, który poznaje swojego księcia.
Przygotowania do roli Niny aktorka zapamięta na długo. „Miałam możliwość spotkania się z prawdziwym paparazzim. Bardzo lubię w swojej pracy to, że co rusz mogę być kimś innym. To było niezwykle ciekawe, bo wziął mnie i Rafała Zawieruchę na cały dzień przygód. Szukaliśmy - jak to się mówi w tym środowisku - tematów. Robiliśmy zdjęcia politykom i artystom. Staliśmy też pod domami, jeździliśmy po ulicach. Posłuchałam argumentów tego paparazzi. Nawet polubiłam tego człowieka. Jakoś inaczej na nich spojrzałam” – mówi PAP Life Olga Bołądź.
Jak przyznaje: „Nigdy nie byłam ich fanką i nigdy nie dawałam się fotografować paparazzim”. Zauważa że, bycie fotoreporterem śledzącym gwiazdy przestało być w ostatnich latach tak lukratywnym zajęciem. „Mają coraz mniej roboty przez to, że zawęziła się liczba tytułów prasowych, a te, które się ostały, płacą im mniejsze stawki. Nie sprzyja im też rozwój mediów społecznościowych” – stwierdza Bołądź.
Zdjęcia do "Miłości na pierwszą stronę" są na półmetku, ale już teraz gwiazda przyznaje, że ten film dostarczył jej wielu niesamowitych wrażeń. „Byłam o północy w zimnej fontannie w sukni balowej, kiedy padał deszcz. Tańczyłam z tysiącem balonów. Biegałam boso po Karowej (ulica przy Hotelu Bristol w centrum Warszawy – red.). Robiłam zdjęcia jako paparazzi. Brałam udział w wyścigu samochodowym – zamknięto dla nas tunel na Wisłostradzie” – wylicza aktorka.
"Miłość na pierwszą stronę" wejdzie do kin w pierwszym kwartale 2022 r. (PAP Life)
ag/ moc/